Szpital Bródnowski ma 24 mln zł długu. Mazowsze ratuje placówkę
6 września 2022
Finansowa sytuacja szpitali jest coraz trudniejsza, by nie rzec dramatyczna - alarmują lekarze i samorządowcy Mazowsza. Wskazują na niedofinansowanie świadczeń przez NFZ, ale też inflację i rosnące koszty. Jak w ostatnim czasie radził sobie Mazowiecki Szpital Bródnowski?
Sejmik zdecydował się pokryć część zadłużeń szpitali należących do samorządu Mazowsza. Kwota aż 100 mln zł może jednak okazać się niewystarczająca.
Zadłużeni po uszy
Jest fatalnie. Wstępne dane dotyczące strat netto szpitali podlegających marszałkowi mazowieckiemu pokazują, że bez pomocy finansowej na poziomie co najmniej 100 milionów złotych szpitale sobie nie poradzą. Na koniec 2021 roku samorząd Mazowsza był właścicielem 26 jednostek służby zdrowia. Obecnie ta liczba zmniejszyła się do 25 ze względu na przyłączenie w kwietniu tego roku Centrum ATTIS działającego na Woli i leczącego pacjentów onkologicznych do Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego. Na dopłaty do kapitału spółek prowadzących działalność leczniczą i pokrycie strat netto szpitali władze Mazowsza planują przeznaczyć aż 100 mln zł.
Skąd takie trudności?
W ostatnim czasie w związku z pandemią, a następnie z wysoką inflacją i wzrostem kosztów pracy wśród lekarzy specjalistów i całego personelu medycznego Mazowiecki Szpital Bródnowski wykazał stratę w wysokości 24,1 mln zł. - Droższy prąd, leki, środki czystości, żywność czy koszty samej pracy spowodowały, że szpitale po ciężkim czasie covidowym stanęły na granicy kolejnych katastrof finansowych. Wszystko drożeje a wycena procedur przez NFZ pozostaje na tym samym poziomie. Samorząd zastępuje państwo - mówi mazowiecka radna Wioletta Paprocka-Ślusarska.
Jej słowa potwierdza środowisko lekarskie. - Ja ostatnio o niczym w szpitalu nie rozmawiam, jak tylko o pieniądzach. I to bardzo boli, bo chcielibyśmy skupić się na innych rzeczach. Pieniędzy w szpitalach byłoby więcej, gdyby NFZ podniosło nam ceny usług, a tak to muszą ratować nas samorządy. Nasza sytuacja jest zła i czuć ten lęk o jutro w wielu innych placówkach medycznych, każdy z kim rozmawiam mówi, że jest źle - powiedział nam rzecznik szpitala na Bródnie Piotr Gołaszewski, który dodaje: - Z drugiej strony dałoby się "zbilansować" szpital, gdybyśmy tylko zrezygnowali ze świadczenia usług najbardziej dla nas kosztownych, które najbardziej nas zadłużają. Tylko, czy w szpitalu publicznym o to właśnie chodzi, żeby odsyłać pacjentów z kwitkiem?
Czy przez covid-19 szpitale nie były w stanie zarabiać?
- To są porażające dane, które pokazują, że zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia, że szpitale nie stracą na pandemii, okazały się fałszywe. Wiele z naszych placówek przyjmując pacjentów covidowych nie było w stanie realizować części swoich normalnych kontraktów. Placówki starały się nadrobić niewykonane kontrakty w późniejszym okresie, ale dla części z nich stało się to fizycznie niewykonalne - mówi przewodniczący komisji zdrowia w sejmiku województwa mazowieckiego Krzysztof Strzałkowski.
- W czasie pandemii szpitale były podzielone na trzy grupy. Pierwsza to takie, gdzie nie było pacjentów covidowych, jednak te placówki często z przyczyn zarażenia się pacjentów, czy personelu, odwoływały swoje świadczenia, a więc traciły. Druga grupa to ta, znalazł się w niej m.in. Szpital Bródnowski, w której tworzone były oddziały covidowe. Tutaj traciliśmy nie realizując w tym czasie dużo droższych świadczeń medycznych. I wreszcie trzecia grupa, czyli szpitale covidowe, tworzone z myślą przyjmowania wyłącznie pacjentów zarażonych koronawirusem, a więc na żadnych innych usługach wobec pacjentów nie traciły - zaznacza Piotr Gołaszewski.
(db)