Światła w al. Reymonta już działają. Utemperują piratów?
8 listopada 2017
Nowy odcinek wytrzymał bez poprawek tylko trzy lata. Zdaniem wielu mieszkańców zmiany są potrzebne także na tym starszym.
Al. Reymonta róg Schroegera i róg Andersena - na dwóch przejściach dla pieszych między Starymi Bielanami a Wawrzyszewem zamontowano nową sygnalizację świetlną. Zarząd Dróg Miejskich wydał 1,2 mln zł w nadziei na to, że czerwone światło utemperuje pędzących tamtędy piratów drogowych.
O włos od śmierci. Każdy kierowca musi to zobaczyć
Rozpędzone BMW i pieszy odskakujący w ostatniej chwili - nagranie rowerzysty z al. Reymonta dosłownie mrozi krew w żyłach.
- Przypomnijmy: budowa al. Reymonta została zakończona w 2014 roku - pisze ZDM. - Inwestycja polegająca na budowie dwujezdniowego połączenia Kasprowicza i Żeromskiego, została zrealizowana przez Urząd Dzielnicy Bielany. Po jej zakończeniu przejęliśmy drogę w utrzymanie.
50 km/h to fikcja
W lipcu 2016 roku na nowym odcinku al. Reymonta doszło do śmiertelnego wypadku. Wiosną tego roku korzystający z przejazdu rowerzysta zarejestrował kolejną, mrożącą krew w żyłach sytuację. Auto jadące prawym pasem w kierunku Kasprowicza zatrzymało się przed przejściem, ale pędzące lewym pasem BMW niemal rozjechało przechodnia, który odskoczył spod kół w ostatniej chwili. Zdaniem wielu osób nowa jezdnia al. Reymonta jest tak prosta i szeroka, że wręcz zachęca do niebezpiecznej jazdy.
- Analizy, które przeprowadziliśmy i nasze kilkuletnie doświadczenie w zarządzaniu drogą pokazały, że wymaga ona poprawy bezpieczeństwa - przyznaje ZDM. - Kierowcy nie stosują się do obowiązującego tu ograniczenia prędkości do 50 km/h. Stanowi to zagrożenie dla pieszych przekraczających obie jezdnie i pojazdów skręcających w lewo. Było to przyczyną większości wypadków, do jakich doszło na tym odcinku.
Strach przejść przez jezdnię
Przejścia przy Andersena i Schroegera nie są jedynymi, na których dochodzi do groźnych sytuacji z udziałem pieszych. Jak donosi nasz czytelnik, również na pasach w rejonie Żbikowianki i Dąbrowskiej można regularnie obserwować zdarzenia, które - jak sam pisze - mrożą krew w żyłach.
- Przypadek z poniedziałku: przed przejściem zatrzymuje się autobus, żeby przepuścić matkę z dzieckiem. Matka przytomnie wygląda zza autobusu i to ratuje ją, dziecko i jakąś nastolatkę. Kobieta łapie dziewczynę, gdy ta wychodzi zza autobusu wprost pod samochód, który się nie zatrzymał. Ale to nie wszystko. Nie zatrzymuje się kolejny i kolejny samochód. Kierowca autobusu widząc co się dzieje zaczyna trąbić i... zjeżdża na lewy pas, żeby go zablokować! Co musi się wydarzyć na tym przejściu, żeby ktoś zadziałał?
Apelują do policji
- Zasadniczo to przejście jest podobne do kilkudziesięciu innych: dwa pasy ruchu bez sygnalizacji świetlnej - mówi Mikołaj Pieńkos, rzecznik ZDM. - Różnią się m.in. natężeniem ruchu aut i pieszych czy widocznością. Przejście jest dodatkowo oznakowane znakami na jaskrawym, fluorescencyjnym tle, zatem kierowcy widzą dobrze, że się do niego zbliżają. Ich obowiązkiem jest zachować ostrożność i zwolnić, aby przepuścić pieszych.
Pieńkos przypomina, że wyprzedzanie na przejściu i omijanie samochodu, który ustępuje pieszemu, jest absolutnie zabronione. ZDM regularnie apeluje do policji, by nadała karaniu tego wykroczenia najwyższy priorytet.
- Gdyby tak było, na takich przejściach nie dochodziłoby do sytuacji niebezpiecznych - uważa rzecznik drogowców. - Do końca roku opracowany zostanie audyt ponad tysiąca przejść w czterech dzielnicach, w tym na Bielanach. Rekomendacje z audytu wskażą, co jeszcze można poprawić pod kątem infrastruktury. Trzeba jednak mieć świadomość, że sama infrastruktura nie rozwiąże 100% problemów, jeżeli kierowcy będą nadal ignorować podstawowe zasady bezpieczeństwa.
(dg)
.