Strzały na placu Konfederacji. Przedwyborcza gorączka
16 maja 2019
Przed II wojną światową wyprawa na pl. Konfederacji mogła skończyć się tragicznie, jeśli należało się do "nieodpowiedniej" opcji politycznej.
Jesień 1938 roku była w Warszawie bardzo gorąca, zarówno za sprawą wydarzeń w kraju, jak i w Europie. Ponad trzy lata po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego nadal rządziła sanacja, której przeciwnicy działali w najlepszym razie "półlegalnie". W listopadzie wydarzenia nagle nabrały tempa. Polska formalnie anektowała część Zaolzia, odebraną upadającej pod niemieckim naporem Czechosłowacji, prezydent Ignacy Mościcki zdelegalizował loże masońskie, a w wyborach do Sejmu i Senatu piłsudczycy po raz kolejny umocnili swoją władzę. W powietrzu czuć było wojnę, choć nie było jeszcze wiadomo, kto będzie przeciwnikiem, a kto sojusznikiem.
W październiku najważniejszą - z naszej perspektywy - informacją w Warszawie był udany test Eksperymentalnej Stacji Telewizyjnej. Z nadajnika zamontowanego na wieżowcu Prudential, stojącym przy dzisiejszym pl. Powstańców Warszawy, wyemitowano pierwszy w historii Polski program telewizyjny, który odebrały... cztery telewizory.
Trafili do złej dzielnicy
Zaraz potem miasto zaczęło przygotowywać się do wyborów samorządowych, które zaplanowano na grudzień. Niebawem na ulice ruszyły setki osób, rozwieszających plakaty wyborcze.
- W nocy na 27 b.m. na pl. Konfederacji w osiedlu p.n. "Zdobycz robotnicza" (Żoliborz) dokonano napadu na 3 narodowców, rozwieszających plakaty Stronnictwa Narodowego - donosił 30 listopada "Głos Narodowy". - Zajście miało przebieg następujący: bracia Antoni i Władysław Pukos oraz Antoni Kaczmarek, zajęci byli rozlepianiem plakatów Stronnictwa Narodowego na Żoliborzu. Gdy znaleźli się w "Zdobyczy robotniczej", poczęto im grozić pobiciem, gdy nie wycofają się.
Co charakterystyczne dla tamtych czasów, rejon pl. Konfederacji konsekwentnie określano jako Żoliborz. Nazwa Bielany była wówczas używana głównie na określenie najbliższego otoczenia kościoła kamedułów, czyli polany w Lesie Bielańskim. Bracia Pukosowie i ich kolega Antoni trafili zatem do nowej części Żoliborza, gdzie napadło na nich kilkunastu osobników uzbrojonych w łomy i pałki. Podczas starcia jeden z napastników oddał pięć strzałów z rewolweru.
Dwóch rannych
- Antoni Pukos został ranny w lewą nogę, a brat jego, Władysław, w prawą - relacjonuje gazeta. - Napastnicy natychmiast po strzałach zbiegli. Zaalarmowani strzałami policjanci, po przybyciu na miejsce wezwali pogotowie, które rannych przewiozło do szpitala.
1 grudnia o zajściu napisał "Kurjer Warszawski", podając dodatkowe informacje o zaatakowanych. Antoni Pukos miał 37 lat, jego brat - 29, a cieśla Antoni Kaczmarek - 39. Cała trójka mieszkała w Wawrzyszewie, wówczas będącym podwarszawską wsią. Rannych odwieziono aż na Ochotę, do Szpitala Dzieciątka Jezus (wszystko działo się 22 lata przed otwarciem Szpitala Bielańskiego).
Ponieważ do napaści doszło podczas rozwieszania plakatów wyborczych, nacjonalistyczne media uznały zdarzenie za "napad socjalistów". To bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę ówczesne realia oraz fakt, że wszystkie lewicowe gazety, uwielbiające opisywać strzelaniny i wypadki, solidarnie przemilczały sprawę z pl. Konfederacji.
Podczas wyborów do 100-osobowej Rady Warszawy 41 mandatów zdobyła lewica (Polska Partia Socjalistyczna i Bund), 40 - piłsudczycy (Obóz Zjednoczenia Narodowego), zaś osiem - Stronnictwo Narodowe.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl