Stop janosikowe? Stop obłudzie posłów PO!
19 października 2012
Od blisko trzech lat media donoszą o kolejnych odsłonach boju o reformę janosikowego - podatku, który pozornie bogatsze samorządy płacą na rzecz statystycznie biedniejszych. Motorem akcji "Stop Janosikowe" nie jest - jakby się mogło wydawać - polityk czy samorządowiec, a zwykły obywatel, lokalny przedsiębiorca z Pragi Północ - Rafał Szczepański.
Przygotowana na zlecenie Szczepańskiego opinia prawna, opracowana przez konstytucjonalistę z Uniwersytetu Warszawskiego, stała się podstawą wystąpienia przez Radę Warszawy do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności ustawy o janosikowym z Konstytucją. Równolegle Szczepański wraz z Towarzystwem Przyjaciół Warszawy rozpoczął walkę o zmianę dotychczasowych przepisów, niesprawiedliwych i zabójczych dla budżetów m.in. Warszawy i Mazowsza.
Bierność polityków
W połowie 2010 r. rozpoczyna się zbiórka podpisów pod apelem do ministra finansów (będącego jednocześnie posłem z Warszawy) o podjęcie działań naprawczych. Mimo złożonych 10 tys. podpisów pod petycją, minister nie podejmuje żadnych namacalnych działań. Społecznicy nie składają broni - sami przygotowują projekt ustawy o zmianie sposobu naliczania janosikowego.
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, będąca jednocześnie wiceprzewodniczącą PO, i politycy tej partii poza medialnym popieraniem działań społeczników nie robią nic w sprawie wprowadzenia pod obrady Sejmu stosownego projektu ustawy, mimo że do takiej inicjatywy wystarczy 15 posłów, czyli mniej niż PO ma parlamentarzystów w okręgu warszawskim i podwarszawskim.
Obywatelski projekt ustawy
W maju 2011 r. powstaje komitet inicjatywy ustawodawczej, który rozpoczyna zbiórkę 100 tys. podpisów celem wniesienia pod obrady Sejmu obywatelskiego projektu ustawy. Janosikowe obciąża nie tylko Warszawę, dlatego akcja przekształca się w ogólnopolski ruch poparcia, do którego dołączają organizacje społeczne, władze i mieszkańcy wielu gmin i powiatów z całego kraju.
Udaje się zebrać blisko 160 tys. podpisów. Media informują o sukcesie inicjatywy obywatelskiej. Jesienne wybory parlamentarne sprawiają, że sprawa janosikowego staje się doskonałą trampoliną wyborczą, co stołeczni działacze PO skrupulatnie wykorzystali. Na zdjęciach w mediach kandydaci na posłów z list PO tłoczyli się wokół inicjatorów akcji, by ogrzać się w ciepełku słusznej i medialnej inicjatywy obywatelskiej.
Posłowie z Warszawy?
Reforma janosikowego to walka o miliony złotych dla Warszawy i Mazowsza, bez których miastu i regionowi grozi załamanie finansów samorządowych. Wydawać by się mogło, że gdy z jednej partii, której wiceprzewodniczącą jest pani prezydent stolicy, są także posłowie wybrani w Warszawie: premier i przewodniczący Donald Tusk, minister finansów Jan Vincent Rostowski, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego i szefowa tej partii w stolicy Małgorzata Kidawa-Błońska, a zainteresowany pomocą powinien być także szef
Mija rok od wyborów parlamentarnych. W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy. Dzięki determinacji społeczników projekt ustawy trafił pod obrady komisji sejmowych. I na tym zakończył żywot. Podczas połączonego posiedzenia komisji samorządu terytorialnego i finansów publicznych, na wniosek posłów PO negatywnie zaopiniowano obywatelski projekt.
Stop obłudzie!
Decyzją władz Platformy projekt nie trafi w przewidywalnej przyszłości pod obrady Sejmu. Przyczyną jest wewnętrzna walka pomiędzy frakcjami wewnątrz PO. Żadna z grup nie chce sukcesu konkurentów. Sprawa Warszawy została więc poświęcona na ołtarzu dobrego samopoczucia kierownictwa partii, a prezydent Warszawy, milcząc publicznie w tej sprawie, wydaje się przedkładać interes partyjny nad interes mieszkańców.
Obywatelski projekt trafił do tzw. sejmowej zamrażarki, bowiem jego jawne odrzucenie byłoby zbyt dotkliwym policzkiem dla tysięcy tych, którzy go poparli swoim podpisem. Nie zmienia to faktu, że Warszawa dalej płaci horrendalne kwoty a budżet miasta się nie bilansuje. Inicjatorzy akcji "Stop Janosikowe" wykazali się bardzo dużą naiwnością, wierząc w szczere intencje polityków.
Zapamiętajmy dobrze tę lekcję demokracji. Nie dajmy się mamić, że stan finansów miasta jest tak zły, że trzeba zamykać szkoły, prywatyzować stołówki, podwyższać opłaty i obcinać budżety inwestycyjne dzielnic do poziomu najniższego w historii. Pieniędzy brakuje, bo kilka bardzo wpływowych osób z jednej partii nie chce, żeby w Warszawie żyło się lepiej.
Piotr Guział
działacz Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, były burmistrz Ursynowa (2010-2014)