Stłuczka na parkingu, policja bezradna. "Pozostaje sąd"
28 maja 2018
Kolizje zdarzają się wszędzie, ale szczególny problem powstaje wówczas, kiedy do stłuczki dochodzi np. na parkingu, który nie jest drogą publiczną. Wówczas policja bezradnie rozkłada ręce. Tak było ostatnio pod pocztą na Myśliborskiej.
- Poszukuje świadków kolizji drogowej, która wydarzyła się 23 kwietnia około godziny 16.30 na parkingu przed pocztą w pobliżu ulic Ćmielowskiej i Myśliborskiej. Wjechałem na parking poczty hondą. Nie znalazłem miejsca, więc rozpocząłem manewr cofania. Pani, która miała zaparkowany samochód przodem do poczty w tym samym czasie rozpoczęła manewr wyjeżdżania tyłem z miejsca parkingowego. Jej opel uderzył w sam środek mojej hondy. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili, że jest to teren prywatny i "nie obowiązują tutaj praktycznie żadne zasady". Zgodnie twierdzili, że ogólnie wina jest kierowcy, który włączał się do ruchu. Pani nie chciała spisać oświadczenia. Co o tym sądzicie? - napisał pan Łukasz na facebookowej grupie Białołęki.
Pani jest winna
- Oczywiście, że wina jest pani. Wyjeżdżając z miejsca parkingowego ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa pojazdowi znajdującemu się na drodze "głównej" - stwierdziła pani Sandra.
- Policjanci opowiadali głupoty. Radzę zapoznać się z treścią art. 1 Prawo o ruchu drogowym, który mówi, że poza drogami publicznymi mają zastosowanie przepisy odnoszące się do bezpieczeństwa osób. W tej sytuacji doszło do zagrożenia bezpieczeństwa osób, a więc zastosowanie mają niektóre przepisy Kodeksu drogowego. Na podstawie opisu sprawcą jest pani wyjeżdżająca z miejsca parkingowego. Jej manewr można traktować jako włączanie się do ruchu, czyli ma obowiązek ustąpienia pierwszeństwa - odpowiedział pan Jacek.
- A ja uważam, że doszło do współwiny obu kierowców. Oba pojazdy były w ruchu i oba wykonywały manewr cofania. Żaden z kierowców nie upewnił się, że może go bezpiecznie wykonać, skutkiem czego była kolizja - dodał pan Piotr.
Pozostaje sprawa cywilna?
- Zderzenie miało miejsce na terenie parkingu, a zgodnie z regulaminem Komendy Stołecznej Policji prowadzi ona czynności na obszarze dróg publicznych. Sprawa pozostała przekazana do prowadzenia przez komisariat policji na Myśliborskiej. Na podstawie sporządzonej dokumentacji wynika, że kierujący pojazdami mieli swoją wersje wydarzeń i oboje wykonywali manewry cofania. Postępowania mandatowego nie stosowano. Zdarzenie zostało zakwalifikowane jako nieostrożność poza drogą publiczną (z art. 98 KW). Sprawa jest w toku - informuje podkom. Paulina Onyszko. Sprawa zatem najpewniej zakończy się ugodowo lub z powództwa cywilnego. Problem jest taki, że praktycznie każdy parking nie jest drogą publiczną i dlatego w przypadkach kolizji parkingowych kierowcy muszą się dogadać lub sądzić. - Właściciel hondy może dociekać sprawiedliwości w sądzie cywilnym i domagać się zwrotu kosztów naprawy samochodu - radzi jeden z mieszkańców.
(DB)