Skończyć gadanie! Otworzyć wreszcie boiska!
9 maja 2008
Niemal od początku kadencji z różnych stron słychać postulat o konieczności wykorzystania popołudniami i wieczorami infrastruktury białołęckich szkół dla ogółu mieszkańców.
Autor jest radnym dzielnicy Białołęka (Gospodarność), prezesem Fundacji AVE. |
Problem dotyczy nie samych szkół, a ich otoczenia - boisk i placów zabaw. Mieszkańcy, zwłaszcza młode małżeństwa z małymi dziećmi, chcieliby mieć możliwość bezpłatnego korzysta-nia z tych obiektów o dowolnej porze, zwłasz-cza w weekendy. Rzecz wydaje się jak najbardziej zrozumiała. Zwykła logika mówi, że znacznie lepiej, gdy młodzi ludzie grają popołudniami w piłkę na szkolnym boisku niż na jezdni pomiędzy przejeżdżającymi autami czy na osiedlowych po-dwórkach. Praktyka w wielu przypadkach jest jednak inna. O ile rzeczywiście udało się otworzyć szkolne sale gimnastyczne dla organizacji i klubów sportowych (to wielki sukces i zasługa zarówno działaczy sportowych, jak i zarządu oraz władz oświatowych), o tyle wejście na boisko taty i syna, którzy chcą po prostu trochę "pokopać" nie jest możliwe.
O problemie od dawna głośno mówią członkowie rady osiedla Białołęka Dwor-ska. W lutym skierowali do burmistrza list z prośbą o interwencję w tej sprawie, nie otrzymali jednak odpowiedzi. Zapytany przeze mnie podczas ostatniej sesji, Jacek Kaznowski tłumaczył, że prowadzi intensywne rozmowy z dyrektorami szkół i związkami zawodowymi. Obiecał też wprowadzić do regulaminu konkursu na sta-nowisko dyrektora szkoły zapis, zobowiązujący kandydata do umieszczenia w pro-gramie działalności - projektu współpracy ze społecznością lokalną, włączając w to pomysły na umożliwienie korzystania przez mieszkańców ze sportowej infrastruk-tury szkół.
Obietnica burmistrza to dobry sygnał. Jednak dyrektorzy nie zmieniają się przecież co miesiąc. Po drugie trzeba też wziąć pod uwagę racje wysuwane przez obecnych szefów białołęckich szkół. To oni przecież odpowiadają za ewentualne wypadki, które mogą zdarzyć się na boisku czy szkolnym placu zabaw, oni też mu-szą pamiętać o kosztach utrzymania i remontowania tych obiektów. Pełne, nie-kontrolowane otwarcie boisk, wybudowanych niejednokrotnie dużym wysiłkiem i przy znaczących nakładach finansowych, może grozić ich szybką dewastacją. By-wało, że w tych miejscach spotykała się młodzież żądna nie tylko sportowych wra-żeń.
Mimo wszystko najzwyczajniej w świecie żal duszę skręca, gdy w pogodną wio-senną sobotę widzę, jak przygotowane z wielkim wysiłkiem boiska do nogi, kosza czy siatki stoją puste... Wydaje się, że przy odrobinie dobrej woli można dojść do porozumienia. Pomysłów jest wiele - nie byłoby chyba większych trudności z wpisa-niem do obowiązków ochrony szkoły lub dozorców kolejnego punktu, dotyczącego monitorowania boiska w weekendy. Gdyby ktoś zachowywał się w sposób niekultu-ralny, tenże pracownik miałby prawo interwencji. Poza tym boiska wcale nie muszą być dostępne w nocy - wystarczy określić godziny otwarcia w ciągu dnia w soboty i niedziele. W ten sposób łatwo można wyeliminować amatorów nocnych biesiad pod chmurką... A umieszczony przy wejściu na boisko regulamin mógłby zwolnić dy-rektorów z odpowiedzialności za ewentualne nieszczęśliwe zdarzenia losowe i wy-padki korzystających z obiektów.
Może się mylę, może widzę sprawy zbyt ostro i zbyt prosto. Sądzę jednak, że trzeba szybko zakończyć dyskusję, a wziąć się za konkretne działania. Liczę na głos dyrektorów szkół, sportowców-społeczników, mieszkańców, bo banalny z po-zoru problem, wcale nie jest prosty od strony prawnej, formalnej i organizacyjnej. Jest jednak ważny dla lokalnej społeczności. Nie wystarczy słać pism, petycji i wyjaśnień. Potrzeba autentycznego dialogu, prowadzącego do wypracowania szyb-ko jak najbardziej optymalnych rozwiązań. Tak jak to jest w znanych mi samo-rządach francuskich, niemieckich czy czeskich. Tak jak się to dzieje w wielu małych gminach w Polsce.
U nas bowiem ostatnimi czasy sposób rozwiązywania problemów nie wróży ni-czego dobrego. Najprostsze sprawy ciągną się tygodniami. Blisko trzy tygodnie czekałem na odpowiedź urzędu w sprawie zepsutej sygnalizacji świetlnej na rogu ulic Myśliborskiej i Mehoffera, od lutego czekam na wykaz zajęć pozalekcyjnych w białołęckich szkołach, a od ferii zimowych na obiecany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz pospieszny autobus na ulicy Ćmielowskiej i Milenijnej dla obsługi trzech kilku-tysięcznych osiedli z tego rejonu.
Liczę, że jeszcze w słoneczne majowe weekendy białołęckie boiska będą tętnić życiem...
Bartłomiej Włodkowski
avetki@wp.pl