Sejm się śmieje
11 lutego 2012
Dzięki uprzejmości redakcji będę miał możność regularnej rozmowy z czytelnikami "Echa". Zamierzam dzielić się z Państwem zarówno spostrzeżeniami dotyczącymi tzw. wielkiej polityki, jak i lokalnych spraw oraz informować o działaniach, które będę podejmował. Liczę przy tym na obustronną wymianę poglądów. Chciałbym, żeby to była właśnie rozmowa, a nie tylko moje wynurzenia. Ostatnio wiele się dzieje - refundacja leków, kłopoty finansowe ratusza, umowa ACTA, ale żeby od razu nie strzelać z "armaty", postanowiłem na początek pokazać Państwu trochę inną, mniej znaną twarz parlamentu.
Oto próbka. Przemawia minister Jacek Rostowski, przerywa posłanka Anna Paluch (PiS). - Rozumiem, że Panią boli, że Polacy mają się czym chwalić. - Pan zrobi karierę jako psychoanalityk, proszę się nie zajmować polityką. Głos z sali: Nudny jest i powtarza się. Znowu Anna Paluch: Litości, krócej, bo tu uśniemy.
Wśród krytyków budżetu (tu wachlarz inwektyw: kłamliwe założenia, fikcyjne oszczędności, kreatywna księgowość, tuszowanie rzeczywistości, ukrywanie realnego deficytu) był Sławomir Kopyciński (Ruch Palikota). Minister Rostowski chce wiedzieć, czy poseł odwoła swoje słowa, gdy budżet zostanie zrealizowany. Janusz Palikot: Dobra butelka whisky się znajdzie. Głos z sali: I cygaro. Minister Rostowski: Cygar nie palę. Posłanka Renata Zaremba (PO): I kadzidełko. A Sławomir Kopyciński zamiast odwołania zadeklarował noszenie koszulki z napisem "Kocham Jacka Rostowskiego".
W Senacie też bywa wesoło, ale nie aż tak. Ostatnio rozbawił salę senator Leszek Czarnobaj, który podczas debaty nad ustawą o refundacji leków powiedział, że przeciw tej ustawie "każdy grał swoim interesem". Skojarzenie było podobne jak w trakcie wystąpienia marszałka Józefa Zycha w Sejmie, podczas którego padło słynne "Nie po raz pierwszy staje mi... (sala pokłada się ze śmiechu)... przed oczami". Myślę, że słowa senatora Czarnobaja, choć inny był ich kontekst, doskonale oddają ducha debaty budżetowej. A swoją drogą, gdyby posłowie tyle wysiłku, co w żarciki, wkładali w meritum obrad, budżet z pewnością byłby lepszy. I tak dobrze, że wyborcy wszystkiego nie słyszą.
Marek Borowski
senator z Pragi i Targówka, były marszałek Sejmu (2001-2004), wicepremier (1993-1994) i poseł (1991-2011)