Rowery? A niech rdzewieją, najważniejsza jest polityka
2 marca 2015
Czas przyznać to głośno: nie żyjemy w normalnym mieście. Z powodu walki politycznej Warszawa straciła część jednego z najlepszych w Europie systemów wypożyczalni rowerów publicznych. W całej dzielnicy Bemowo zostały tylko cztery stacje.
To, co właśnie stało się z warszawskim systemem wypożyczalni rowerów publicznych, jest całkowitą kompromitacją samorządowców, których wybraliśmy zaledwie cztery miesiące temu. Prymitywne zacietrzewienie, pogarda dla przeciwników politycznych i zupełny brak zainteresowania dobrem wspólnym i interesem społecznym - to, jak się okazuje, cechy przeciętnego samorządowca w stolicy kraju, który aspiruje do roli wysoko rozwiniętego i demokratycznego. Panie i panowie! Czas dorosnąć do funkcji, które pełnicie.
Umowa na kwartał szansą dla Bemowo Bike
"Zamówienie z wolnej ręki" jest ostatnią okazją uratowania startu Bemowo Bike 1 marca. Niestety nie wiadomo, czy władze Warszawy zechcą skorzystać z tej formy prawnej.
Nadciąga Veturilo. Bemowo straci 10 stacji i 100 rowerów.
Zarząd Transportu Miejskiego przygotował plan awaryjny na prawie pewną sytuację, w której Bemowo Bike nie wystartuje 1 marca.
Każdego dnia setki tysięcy warszawiaków dojeżdżają do pracy, do szkół, na uczelnie. Przy dobrej pogodzie coraz więcej z nich korzysta z rowerów publicznych, zwłaszcza w popołudniowych powrotach do domu. Bo rowerem wcale nie jedzie się dużo wolniej, niż potrafiącym stanąć w korku samochodem. Bo można samemu wybrać drogę, porozmawiać ze spotkanymi osobami, zadbać o własne zdrowie, choć trochę przyczynić się do poprawy stanu powietrza, które w Warszawie jest fatalne, i nie powiększać korków ani tłoku w tramwaju. Osobom dojeżdżającym do pracy rowerem, w dodatku płacącym za każdą przejechaną godzinę, władze miasta powinny dziękować. Niestety, ciężko zrozumieć to wszystko typowemu samorządowcowi, który jeździ po mieście samochodem (najczęściej służbowym), w biogramie jako hobby podaje "rowery" i realizuje swoją "pasję" jadąc w sobotę do najbliższego lasu, dostając zadyszki po kilometrze.
Działający od 2012 r. system warszawskiego roweru publicznego jest największym tego typu rozwiązaniem w Europie Środkowej i Wschodniej. Wypożyczalnie stoją już nawet na tak odległych przedmieściach, jak wschodnia Białołęka, Konstancin-Jeziorna i Grodzisk Mazowiecki. Ale pierwsze stanęły na Bemowie. Było to jednak w innej konfiguracji politycznej. Dziś mamy w Warszawie wojnę domową a do wyborów prawie cztery lata, więc ratowanie Bemowo Bike nie było dla naszych reprezentantów aż tak ważne, jak wzajemne rzucanie oskarżeń.
W styczniu Rada Warszawy przyznała pieniądze na nowy sezon Bemowo Bike i wystarczyło ogłosić przetarg, żeby 1 marca system nie tylko wrócił, ale jeszcze został rozbudowany. Kiedy stało się jasne, że czasu na to zabraknie, zaczęto mówić o zamówieniu z wolnej ręki, dzięki któremu Bemowo Bike mógłby działać do końca maja. Przygotowane przez burmistrza Krzysztofa Zygrzaka dokumenty najpierw jechały z Powstańców Śląskich do pełnomocników Hanny Gronkiewicz-Waltz kilka dni (pełnomocnicy nie mogli ich odnaleźć), a później na placu Bankowym pojawiły się zupełnie absurdalne problemy (cena za rower w BB jest wyższa niż w Veturilo. Do tej pory nikomu to nie przeszkadzało?) i dywagacje (czy wypożyczalnie stoją za zgodą Zarządu Dróg Miejskich...? Przez dwa lata funkcjonowania Bemowo Bike nikt się tym nie zainteresował?), a później zaczął się marzec.
1 marca w kilku dzielnicach Warszawy i dwóch innych miastach rowery publiczne wróciły na ulice. A na Bemowie? Na Bemowie są obecnie cztery stacje, a więc trzy razy mniej, niż rok temu. Miasto straciło również 100 rowerów, które pozostały w magazynie.
Wypożyczalnia przy Centrum Handlowym Bemowo ostała się tylko dlatego, że jej właścicielem jest prywatna firma. Trzy kolejne to jałmużna od Zarządu Transportu Miejskiego, który zabrał trzy mało popularne stacje z innych dzielnic, żeby ustawić je przy ratuszu Bemowa, pętli tramwajowej Osiedle Górczewska i koło fontanny na rogu Powstańców Śląskich i Radiowej. Lokalizacje wybrano słusznie, zostawiając w dzielnicy przynajmniej szkielet Bemowo Bike z dwiema wypożyczalniami przy Górczewskiej - jedynej ulicy w tej części miasta, na której jest ciągła droga rowerowa.
Co dalej z Veturilo na Bemowie? Nie wiadomo. Nic nie zapowiada końca warszawsko-bemowskiej wojny domowej, więc Bemowo Bike może nie wrócić już nigdy. Zarząd Transportu Miejskiego nie planuje powiększać kontraktu dla Nextbike przed końcem umowy, który nastąpi za prawie dwa lata. Centrów handlowych i kompleksów biurowców, których właściciele mogliby zainwestować w pojedyncze stacje, na Bemowie - poza jednym wspomnianym wcześniej - nie ma.
Dominik Gadomski
.