Robią z nas złodziei!
22 października 2010
- Oskarżają nas, że przywłaszczyliśmy sobie miejsca parkingowe i że bezprawnie użytkujemy własność miasta. Nie jesteśmy złodziejami! Miejsca jeszcze do niedawna były nasze, a odebrali nam je z dnia na dzień - żalą się użytkownicy dzikiego parkingu przy ul. Turmonckiej.
Trochę historii
Parking został wybudowany w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia w ramach pracy społecznej. Osobom pracującym przy budowie zostały przydzielone miejsca parkingowe. - Zgodnie z obowiązującym prawem został wybrany zarząd, odbywały się zebrania, mieliśmy skarbnika, za którego pośrednictwem odprowa-dzaliśmy podatek od zajmowanego gruntu. Opłacaliśmy składki na bieżącą konser-wacje ogrodzenia, malowanie pasów, słupków i łańcuchów, za prąd zasilający stró-żówkę i dwie latarnie oświetlające miejsca parkingowe w trakcie pełnienia społecz-nych dyżurów. Wszystko zgodnie z literą prawa i aprobatą władz gminy - twierdzi jeden z mieszkańców.Wszystko się posypało
- W ubiegłym roku pewien "społecznik", nie mający nic wspólnego z naszym osied-lem, bo tu nie mieszka, zaczął kopać pod nami dołki. A to wezwał straż miejską, bo ponoć łańcuchy stwarzają niebezpieczeństwo dla ruchu, wysłał też pismo do urzędu dzielnicy, że działamy bezprawnie. Później doszło do spotkania z urzędnikami, któ-rzy podali tylko ostateczną datę, do której mieliśmy usunąć ogrodzenie i słupki z łańcuchami. Zarząd parkingu się rozwiązał, przestaliśmy pełnić dyżury, zwrócono nam pieniądze za podatki od użytkowania gruntu. Od tego czasu faktycznie zaj-mujemy miejsca postojowe na dziko - przyznają mieszkańcy.Bez sentymentów
We wrześniu na ogrodzeniu parkingu zawisło wezwanie do usunięcia bezprawnie postawionych pachołków i łańcuchów w terminie do końca września. - Niestety, nikt nie wziął sobie tego do serca. Zablokowanych miejsc jest coraz więcej, ludzi nie ma po kilka dni, a miejsca stoją wolne. A gdy się komukolwiek zwróci uwagę, zaraz wywiązuje się awantura. Ostatnim razem starszy pan miał wymówkę, że "mieszka tu dłużej niż ja". Przykro mi, ale mój dziadek budował te bloki i mieszkamy tu od początku, a mimo tego nigdy nie wpadłam na pomysł, by kraść miejsce parkingowe - żali się pani Paulina, mieszkanka Turmonckiej.Skłócona Turmoncka
Według mieszkańców wezwania, które urzędnicy wywiesili na przęsłach parkingu, wisiały tam tylko kilka dni. Potem ktoś je pozrywał i nic się nie zmieniło. - Dlaczego urzędnicy nic nie robią? - pyta Ewa Zalewska. - Musimy postępować zgodnie z pro-cedurami, dlatego usunięcie dzikiego parkingu może potrwać bardzo długo. Mamy nadzieję, że mieszkańcy sami się w końcu dogadają - rozkłada ręce wiceburmistrz Janusz Janik. - To nie wchodzi w grę - odpowiadają mieszkańcy. - Walka będzie trwać. Będziemy sami przecinać łańcuchy, już kilkakrotnie byliśmy zmuszeni to ro-bić - zapowiada część mieszkańców. - A ja w dobie panujących wszędzie zasad dżungli, będę korzystał z możliwości parkowania, z czego nie jestem dumny, na "swoim" miejscu, póki służby nie przyjdą i nie wytną - kwituje jeden z użytkowni-ków dzikiego parkingu.Marzena Zemlich