Przewodniczący żoliborskiej rady: "Jestem zwolennikiem strefy czystego transportu"
14 grudnia 2023
Z Piotrem Wertensteinem-Żuławskim, przewodniczącym Rady Dzielnicy Żoliborz, rozmawiamy o problemach dzielnicy, podsumowujemy lata pracy w samorządzie i dopytujemy o dalsze plany.
- Jest Pan samorządowym "weteranem" na Żoliborzu. Co najbardziej zapamiętał Pan ze swoich początków w radzie dzielnicy?
- Na samym początku, a zaczynałem swoją przygodę z żoliborskim samorządem już w 1998 roku, gdy byłem jeszcze studentem, na posiedzeniu komisji budżetowej wyraziłem pewne wątpliwości co do wydatków na pomoc społeczną. W reakcji na to wystąpienie, ówczesna dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej zorganizowała mi objazd po wszystkich placówkach OPS na Żoliborzu, no i wówczas moje wątpliwości w sprawie wydatków budżetowych na ten cel zostały zderzone z rzeczywistością. Nigdy wcześniej nie byłem w tych placówkach i z nich nie korzystałem. W ten sposób szybko poznałem tę ważną część odpowiedzialności dzielnicowego samorządu.
- A gdyby mógł się Pan pokusić o krótką refleksję, jak zmieniał się żoliborski samorząd na przełomie tych 25 lat? Jak Pana podejście do niektórych spraw zmieniało się na przestrzeni tych lat?
- To bardzo ciekawe pytanie. Mam wrażenie, że na Żoliborzu jest pewna "stała", która wytwarza klimat współpracy w naszej radzie. Większość radnych zna się od lat, dzięki temu możemy o wielu sprawach rozmawiać otwarcie. Są sprawy, które nas wszystkich łączą, nawet jeśli nie jesteśmy z tego samego ugrupowania. U nas w zasadzie nie ma agresywnych, personalnych ataków. W wielu ważnych sprawach potrafimy wypracować wspólne stanowisko, znaleźć kompromis. I z tego co pamiętam, tak było zawsze. Zarówno wtedy, gdy zaczynałem swoją przygodę z samorządem, jak i teraz.
- Jest Pan od wielu lat w samorządzie. Nigdy nie myślał Pan o karierze politycznej? Nie kusiło to Pana? A może jednak kusi?
- Nie, bo mam swój zawód, którego nie chcę i nie mogę porzucić. Jestem adwokatem i nie mogę porzucić klientów, bo to oznacza wypadnięcie z rynku. Własna praca zawodowa daje mi też poczucie niezależności.
- Pana doświadczenie zawodowe i wiedza mogłyby być przydatne przy tworzeniu prawa w Sejmie.
- Z pewnością, jednak nie chcę odchodzić z zawodu. Potem ciężko by było do niego powrócić. Poza tym praca w samorządzie sprawia mi satysfakcję, bo mogę bezpośrednio wpływać na nasze otocznie i komfort życia sąsiadów, znajomych, dzieci z najbliższej podstawówki.
- Gdyby miał Pan dokonać oceny, to która kadencja była najlepsza w Pańskiej karierze i dlaczego?
- Mam nadzieję, że moja najlepsza kadencja w radzie jest jeszcze przede mną.
- To zapytam inaczej, jaki jest Pana największy sukces w radzie dzielnicy? Co udało się osiągnąć, chociaż nie było łatwo?
- Na pewno jestem dumny z tego, że udało się rozbudować Szkołę Podstawową nr 65 przy ul. Mścisławskiej. A parłem do tego będąc nawet przez jedną kadencję opozycyjnym radnym. Udało się z sukcesem doprowadzić do postawienia nowego budynku dla klas młodszych, dzięki temu szkoła zyskała dużo nowej przestrzeni, która była niezbędna do normalnego funkcjonowania.
- A porażki? Czy jest coś, czego nie udało się zrealizować przez te wszystkie lata?
- Nie jestem zadowolony z tego, że budynek dawnego baru "Żagiel" niszczeje i nie jest w żaden sposób wykorzystywany. Dzięki swojej lokalizacji na Kępie Potockiej przy Wisłostradzie mógłby służyć wielu sensowym celom. Niestety, mimo moich próśb i interpelacji nie udało się przywrócić tego obiektu do życia.
- Jak z perspektywy czasu ocenia Pan decyzję o zablokowaniu budowy mostu Krasińskiego? Czy władze miasta powinny wrócić do tej koncepcji?
- Na dzisiaj nie widzę argumentów, które by przemawiały za budową tego mostu. Po pierwsze, nie zbadano, czy po otwarciu metra na Bródnie potoki pasażerskie i przepływ ludzi w mieście wymaga tego połączenia. Czy jest wystarczająca liczba mieszkańców Bródna i Targówka, którzy będą chcieli wsiąść do metra na placu Wilsona.
- Patrząc na codzienne gigantyczne korki na moście Grota-Roweckiego, to raczej tak.
- Ale most Grota jest trasą tranzytową. Tymczasem proszę spojrzeć na most Curie-Skłodowskiej, zazwyczaj jest on pusty. Czy ktoś da gwarancję, że podobne natężenie ruchu nie byłoby na moście Krasińskiego? Ja jakoś nie widzę tych tłumów ludzi jadących z Targówka na Żoliborz i tutaj przesiadających się np. do metra. Po co? Jest już przecież bezpośrednie połączenie metrem do ścisłego centrum miasta.
- Co Pan sądzi o wprowadzeniu strefy czystego transportu? Czy Żoliborz powinien w niej być?
- Jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Z mieszkańcami trzeba rozmawiać i rozwiewać obawy. To nie jest pomysł wymierzony w mieszkańców, tylko właśnie ma to służyć ich zdrowiu. I trzeba informować, że to nie oznacza, iż już muszą wymienić samochód na nowszy. Są przewidziane istotne wyjątki i długie okresy przejściowe. Na pewno wszyscy musimy zadbać o jakość powietrza, którym oddychamy.
- W przyszłym roku wybory samorządowe. Będzie miał Pan coś szczególnego w programie na kolejną kadencję?
- Okres świąteczny będzie czasem refleksji. Praca w samorządzie i polityce jest grą zespołową. Myślę, że w ciągu najbliższych tygodni razem z radnymi z Koalicji Obywatelskiej będziemy mogli spotkać się i omówić propozycje wyborcze. Najpierw zweryfikujemy stan realizacji planów z 2018 r. i na tej podstawie ustalimy cele na przyszłość. Mnie osobiście będzie zależało, aby w kolejnej kadencji uruchomić rozbudowę obiektów sportowych Ośrodka Sportu i Rekreacji przy Potockiej. Bardzo potrzebna jest odbudowa lokalnej pływalni przy ul. Zajączka, by trochę odciążyć basen przy Potockiej. Jest jeszcze sprawa budowy ścieżki rowerowej na Mickiewicza od ul. Zajączka do placu Wilsona, która dałaby rowerzystom normalne połączenie ze Śródmieściem.
- Czego życzy Pan mieszkańcom na Boże Narodzenie i 2024 rok?
- Spokoju i przede wszystkim zdrowia.
Rozmawiał Dariusz Burczyński