Przejeżdżanie środkiem z dużą prędkością, nagłe hamowanie z piskiem opon, omijanie przeszkody zatoką przystankową - to nie obrazki z pierwszej lekcji w szkole nauki jazdy, ale rzeczywistość białołęckich kierowców, zdumionych nowymi progami wyspowymi.
Progi zwalniające zamontowano niedawno m.in. na Odkrytej, Ordonówny i Głębockiej. Zdecydowano się na progi wyspowe - to jedyne rozwiązanie dopuszczalne w Polsce na jezdniach, którymi kursują autobusy - i... natychmiast pojawiły się demony, znane np. z bardzo niebezpiecznej ul. Mrówczej w Wawrze. Niektórzy kierowcy nie robią sobie z nic z ograniczenia prędkości do 30 km/h i pędzą środkiem między progami (a wystarczyłoby namalować między nimi podwójną ciągłą i postawić na niej prefabrykowany "krawężnik"). Inni najwyraźniej nie patrzą na znaki drogowe, bo zatrzymują się przed progami z piskiem opon i przejeżdżają przez nie z minimalną prędkością (a wystarczy zwolnić do przepisowych 30 km/h). Jeszcze inni korzystają z dość kuriozalnego umiejscowienia progów...
- Przy Galerii Odkryta zamontowali próg zwalniający tak, że można go spokojnie ominąć zatoką przystankową - pisze nasz czytelnik.
No cóż, skręcając w zatokę też trzeba zwolnić, więc próg - jakby nie patrzeć - spełnia funkcję. A że pasażerowie na przystanku boją się, że samochód zaraz w nich wjedzie? Motoryzacja (Polski) wymaga wyrzeczeń!
DG