Mateusz C. jest miłośnikiem dużych sum. Aby je zdobyć, gotów jest na wszystko, tylko nie na uczciwą pracę. Ostatnio chciał zdobyć 70 tysięcy...
W tym celu zastosował stare metody - podszedł do właściciela sklepu, który niósł saszetkę z dziennym utargiem, przyłożył mu nóż do gardła i zażądał kasy. Kto wie, czym by się skończyła ta prośba, poparta stalowym argumentem, gdyby nie szczęśliwy traf: akurat w tym miejscu przejeżdżali bielańscy kryminalni. Widząc całą sytuację wkroczyli niczym Brudny Harry - jednak na dwudziestolatku nie zrobiło to wrażenia i nie reagował na polecenia, tylko dał nogę. Z racji wieku zapewne nie widział kultowych przygód inspektora Callahana, bo wiedziałby, czym może się taka ucieczka skończyć, jednak po strzałach ostrzegawczych (w powietrze, choć Harry oddałby je w złodzieja) postanowił jednak się poddać.
Mateusz C. jest doskonale znany bielańskiej policji za podobne rozboje. Tym razem grozi mu do dwunastu lat więzienia.
TW Fulik
Autor zamieszcza swoje teksty
na podstawie informacji pozyskanych operacyjnie od służb mundurowych