PKP Płudy: Mieszkańcy muszą położyć dechę, bo Unia zabierze dotację?
15 października 2012
O problemach na stacji kolejowej Płudy pisaliśmy wielokrotnie, zwłaszcza podczas przedłużającej się budowy wiaduktu. Dwa tygodnie temu radny Wojciech Tumasz zwrócił uwagę na jeden z drobnych, ale istotnych dla wielu osób mankamentów inwestycji - dwa schodki prowadzące na peron, które są istotną barierą dla niepełnosprawnych, matek z wózkami czy rowerzystów.
- Problemem są zaledwie dwa schodki. To właśnie z ich powodu niepełnosprawni muszą chodzić dookoła lub po pochylni po drugiej stronie.
Niestety, okazuje się, że szans na zmianę nie ma. PKP PLK nie może robić żadnych przeróbek zakończonej inwestycji przed upływem pięciu lat.
- Projekt był uzgadniany ze wszystkimi. Został zatwierdzony, a w związku z dofinansowaniem unijnym obowiązuje nas nienaruszalność inwestycji w ciągu pięciu lat. Nie możemy tam nic zmieniać i poprawiać - mówi dyrektor Zakładu Linii Kolejowych Jan Telecki.
Mniej więcej w tym samym duchu jest odpowiedź dyrektora PKP PLK Krzysztofa Pietrasa, jaką otrzymał radny Tumasz.
Co można zrobić? Najlepiej udowodnić przedstawicielom PKP, że Unii te dwa schodki nic nie obchodzą, a poza tym instytucje europejskie są bardzo wrażliwe na punkcie ułatwiania życia niepełnosprawnym.
Anna Sadowska
Nasz komentarz:
Jak należy rozumieć odpowiedź przedstawicieli PKP PLK? Ano tak: Unia cofnie całą wielomiliardową dotację na modernizację linii kolejowej Warszawa-Gdynia, jeśli na dwóch schodkach w Płudach zostanie wykonany podjazd dla wózków. Możliwe? Jak ktoś ma rozum, to wie, że nie. Jednak zasłanianie się i straszenie Unią, to od kilku lat urzędnicza norma w Polsce. Zatem, mieszkańcy, połóżcie sobie długą dechę, żeby dyrekcja PKP PLK mogła być spokojna o unijną dotację. Niech panowie mają przynajmniej ten spokój, skoro brakuje im rozsądku.
Bartek Wołek