Piknik Olimpijski na Kępie Potockiej
29 maja 2012
- Przyjechaliśmy tu po raz pierwszy i mieliśmy zostać godzinę. Ale zabawa jest przednia i już jesteśmy ponad trzy - oświadczył Mariusz Fyrstenberg na 13. Pikniku Olimpijskim na Kępie Potockiej "Londyn wzywa".
Na Pikniku nie zabrakło aktualnie startujących sportowców jak Matkowski i Fyrstenberg czy Sylwia Gruchała lub Piotr Małachowski. Przeważali jednak byli mistrzowie, których twarze wiele mówiły spacerującym z pociechami tatusiom, trochę mniej mamom, dzieciom natomiast niewiele. Na Pikniku pojawili się m.in. Irena Szewińska, Edward Skorek, Jacek Wszoła, Kajetan Broniewski, Paweł Januszewski, Kajetan Broniewski czy Andrzej Szarmach.
- Rozdawałem autografy nawet kilkuletnim dzieciom, które pewnie nie mają pojęcia, kim jestem. Może rodzice później coś im o mnie opowiedzą - stwierdził Wszoła.
Organizatorzy za punkt honoru postawili sobie prezentację dyscyplin mniej popularnych w dzisiejszych czasach. W części z nich zwiedzający sami mieli okazję się spróbować. Niestrudzony propagator zapasów Radosław Radke z UKS Białołęka przeprowadził pokazowy trening podopiecznych. - Na macie trzeba być cwaniakiem, ale trzeba też przestrzegać zasad fair play. To piękna dyscyplina - zachęcał.
W pobliskim stawie rywalizowali zawodnicy w piłce kajakowej. Po pagórkach dzieci ścigały się na rowerach. Na małych boiskach kopano piłkę (najmłodsi w klatce z napisem hattrick cage). Chętni mogli spróbować się w siłowaniu na rękę z mistrzem tej dyscypliny. Pod nadzorem Pawła Januszewskiego w ustawionym w centralnym punkcie namiocie chętni biegali po bieżniach, w sumie osiągając dystans 1640 km dzielący Warszawę od Londynu, gdzie 27 lipca rozpoczną się 30. igrzyska olimpijskie. Brązowy medalista z 1992 roku w wioślarstwie Kajetan Broniewski nadzorował rywalizację na specjalnych trenażerach. Każdy z nich był podłączony do komputera, uczestnicy widzieli na ekranach przemieszczające się dzięki ich wysiłkom łódki. Zwolennicy akcji "Kocham Polskę za" wpisywali wyznania na ustawionym na trawie wielkim sercu. Prezentowano badminton, podnoszenie ciężarów, hokej na trawie, jeździectwo, judo, kolarstwo, koszykówkę, strzelectwo, łucznictwo, szermierkę, tenis stołowy. Po specjalnym podeście biegali tyczkarze. 4,80 m próbował pokonać Kamil Żewłakow z UKS Kusy Bielany, kuzyn naszych bliźniaków piłkarzy.
- Ludzie wieloma dyscyplinami w ogóle się nie interesują. Nie podejrzewam, aby szermierka była bardzo popularna, ale tutaj wiele osób podchodziło i pytało nawet o takie rzeczy, jak waga maski - mówiła zadowolona Sylwia Gruchała.
Na imprezie pojawili się też przedstawiciele brytyjskiej ambasady. - Jestem przekonany, że w Londynie wasi reprezentanci wielokrotnie staną na podium, a reprezentanci mojego kraju będą musieli z nimi twardo walczyć o medale. Mam na myśli przede wszystkim zmagania wioślarskie i żeglarskie - powiedział ambasador Robin Barnett.
Nie zabrakło też tego, co towarzyszy wszystkim piknikom - jedzenia w postaci kiełbasek, względnie karkówki. Jak również piwa. Andrzej Szarmach, czołowy strzelec wspaniałej drużyny Kazimierza Górskiego w latach 70., król strzelców igrzysk w Montrealu w 1976 roku, dość szybko poczuł się porządnie zmęczony. W przeciwieństwie do innych byłych mistrzów zapomniał najwyraźniej, że w sporcie trzeba umieć rozsądnie gospodarować siłami...
mac