Pieszych nie widać, kierowcy pędzą. "Zgodne z projektem"
25 października 2019
Papier przyjmie wszystko. Zasłaniające pieszych samochody nie przeszkadzają urzędnikom, dopóki wszystko jest zgodne z prawem.
Gdy w 2015 roku otwarto brakujący, środkowy odcinek Pełczyńskiego i można przejechać nią od Powstańców Śląskich do Lazurowej, okolica zaczęła się radykalnie zmieniać. Dziś ulica jest już gęsto zabudowana a ruch coraz większy. Trzy lata temu doszło tu do śmiertelnego wypadku - zginęła przechodząca po pasach 71-latka. Mieszkańcy nie mają dużego problemu ze wskazywaniem miejsc, w których piesi nie mogą czuć się bezpiecznie.
- Przy pierwszym przejściu jakiś geniusz zaprojektował zatoczkę przed samym przejściem tak, że ani kierowca nie widzi pieszego, ani pieszy nie widzi zbliżających się ludzi - pisze w facebookowej grupie "Jelonki Warszawa Bemowo" pan Grzegorz. - Pieszy pojawia się nagle zza samochodu. Przy drugim przejściu widoczność ogranicza wysoki żywopłot. Byłem świadkiem dość niebezpiecznych sytuacji w tych miejscach. Kierowcy przejeżdżali tuż przed nosami pieszych, bo po prostu ich nie widzieli. Żywopłot powinien być zastąpiony niską roślinnością, a ta zatoczka zlikwidowana.
Tak ma być
Po naszej interwencji bemowscy urzędnicy zapowiedzieli, że w listopadzie zajmą się przycięciem żywopłotu. W przypadku drugiego przejścia, gdzie widoczność jest fatalna, otrzymaliśmy zdumiewającą odpowiedź. Okazuje się, że zatokę bezpośrednio przed zebrą zaakceptowały oba urzędy: bemowski i warszawski.
- Oba przejścia dla pieszych oraz zatoki postojowe są zgodne z projektami stałej organizacji ruchu dla ulicy Pełczyńskiego - poinformowała nas Małgorzata Kink, rzeczniczka bemowskiego ratusza. - Projekt ten został zaakceptowany bez uwag przez Biuro Polityki Mobilności i Transportu.
(dg)