Oszczędności na staruszkach
14 grudnia 2007
Białołęcki dom opieki przy Mehoffera przeżywa poważne zmiany. Od lat pełni funkcję domu starców, tymczasem od 1 stycznia NFZ zaostrza przepisy dotyczące pacjentów przebywających w zakładach opiekuńczo-leczniczych.
Szefowa ośrodka ma nie lada problem z usuwaniem swoich podopiecznych z placówki. - Z jednej strony rozumiem posunięcie NFZ. Fundusz nie może płacić za osoby, które stałej opieki medycznej nie potrzebują. Jak sama nazwa wskazuje, ZOL jest placówką, która ma przejąć opiekę nad pacjentami przybyłymi do nas ze szpitali - mówi dyrektor Barbara Kaczmarska. - Naszym głównym statutowym obo-wiązkiem jest to, by doprowadzić pacjenta do stanu, w którym może radzić sobie w życiu codziennym. Do opieki nad osobami np. sparaliżowanymi, po wypadkach czy udarach zostały stworzone domy pomocy społecznej i to tylko wtedy, gdy nie może sprawować nad nimi opieki najbliższa rodzina.
Tymczasem białołęcki zakład od lat jest faktycznie domem starców. Pensjona-riusze muszą się wyprowadzić, z czym niełatwo jest się im pogodzić. Starych drzew się nie przesadza.
- Skoro przepisy wchodzą od nowego roku, to dlaczego działają wstecz? - pyta dyrektor Kaczmarska. - Jako dyrektor zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy pacjenci nie mają co ze sobą zrobić. Postarałam się o trzymiesięczne dodatkowe dofinansowanie placówki po to, by mieć możliwość znalezienia tym ludziom innego miejsca pobytu. Bardzo nam tu pomaga Ośrodek Pomocy Społecznej. W tej chwili szukamy jeszcze miejsc dla 23 osób. Na samym początku było ich znacznie więcej.
Sprawa nie jest prosta szczególnie dla osób, które ośrodek zamieszkują od kilkunastu lat. Dla tych staruszków jest to życiowy dramat. Ich poczucie bezpie-czeństwa zostało całkowicie zachwiane. Czują się wyrzuceni.
Dyrektor ośrodka przy Mehoffera zapewniła "Echo", że dla wszystkich podo-piecznych znajdzie odpowiednie miejsce. - Szkoda tylko, że musimy rozstać się właśnie w ten sposób. Do tej pory byliśmy jedną wielką rodziną - dodaje Kaczmar-ska.
NFZ twierdzi, że dalsze przebywanie osób zdrowych w placówkach ZOL byłoby niezgodne z obowiązującym prawem. - Płacimy za świadczenia medyczne, a nie za opiekę nad osobami starszymi. Tacy ludzie powinni być przeniesieni do domów opieki społecznej, które finansuje samorząd - mówi rzecznik NFZ Jerzy Serafin.
Faktem jest, że miejsca w ZOL nie powinny być blokowane, ale skoro przez la-ta tak było, należało znaleźć takie rozwiązanie, aby nie przeprowadzać staruszków. Nie trzeba być profesorem psychologii, by wiedzieć, że taka przeprowadzka przys-pieszy śmierć pensjonariuszy. Większość z nich nie odnajdzie się w nowym miejs-cu. Będą tęsknić, przestaną jeść...
Czy nie można było znaleźć pieniędzy w budżecie miasta, aby ci biedni ludzie mogli dożyć swoich dni tam, gdzie nauczyli się już funkcjonować? Skoro miasto zapłaci za ich pobyt w innych placówkach, to dlaczego nie znalazło sposobu, aby pogodzić przepisy NFZ z potrzebą społeczną? Przeprowadzanie staruszków bez ważnego powodu jest skandalicznym barbarzyństwem.
Agnieszka Pająk-Czech, oko