Wkraczają szkoły demokratyczne, bo publiczne są beznadziejne
3 czerwca 2015 › oświata
Koniec epoki linijki, ławki, zeszytu i trzykwadransowych lekcji? Na całym świecie furorę robią tzw. szkoły demokratyczne, w których nie ma tradycyjnych zajęć. Dzieci bawią się, gotują, kopią w ogródku. Rozwijają swoje pasje i hobby. - Uczą się doświadczeń, a nie tablicy Mendelejewa - przekonuje Aleksandra Domagała, która założyła taką szkołę na Bielanach.