Ofensywa na dzika: mieszkańcy opowiadają zadziwiające historie
10 września 2013
Lepiej zapobiegać niż leczyć - stara zasada medyczna znajduje zastosowanie nie tylko wśród lekarzy. W Jabłonnie postanowiono łapać dziki, jeszcze zanim zaczną pustoszyć okolicę.
Ludzie są głupi
Skąd się biorą dziki? Odpowiedź jest najprostsza z możliwych: z lasu. - To fakt, że ludzie, budując domy, zabierają dzikim zwierzętom terytorium. To fakt, że wyłapane i wywiezione w inne miejsce dziki wrócą prędzej czy później. To fakt, że na odstrzał nikt się nie zgodzi ze względu na bliskość ludzkich siedzib - pisze do nas kolejny czytelnik czytelnik. - Ze zgrozą obserwuję wycieczki do lasu z taczkami wypełnionymi świeżo skoszoną trawą, gałązkami i liśćmi. Zwrócenie uwagi, że takich odpadów do lasu się nie wywozi, powoduje, że wycieczki odbywają się wieczorem. Czy tak ciężko kupić kompostownik? Przecież taka świeża, soczysta trawa wyrzucona na skraj lasu tylko przyciąga zwierzęta. Co gorsze, są osoby, które dokarmiają dziki. Wyrzucają do lasu owoce, warzywa, sieją przy drogach zboże. Dla dzików, bo biedne. Postępując w ten sposób uczymy zwierzęta, że im bliżej ludzi tym lepiej. Czy musi dojść do tragedii, żeby domorośli pseudoekolodzy zrozumieli, że dokarmianie dzikich zwierząt nikomu nie służy - pyta.
W Jabłonnie pod koniec sierpnia ustawiono na terenie odłownię - zagrodę pozwalającą na schwytanie dzika żywcem, aby później wywieźć go w mniej cywilizowane tereny. A jak to nie pomoże? Urzędnicy prowadzą rozmowy z kołami łowieckimi, by "zintensyfikowały odstrzał w okolicznych lasach".
Czyli lepiej po imieninach szwagra do domu przez las nie wracać, o pomyłkę może nie być trudno...
(wt)