Dla ulicy Lucerny drogowcy mają jeden cel: spowolnić ruch samochodów. Miał temu służyć znajdujący się tam system "inteligentnych świateł". Nie sprawdził się jednak. Obecnie ulicę czekają kolejne zmiany.
Lucerny jest specyficzną ulicą - zaczyna się i kończy małym rondem. Panuje na niej dosyć spory ruch - nie tylko samochodów, ale i pieszych. Auta nie powinny jeździć tam szybko, nagminnie jednak to robią. Obecnie na Lucerny są światła służące do spowolnienia ruchu. Ich działanie polega na pomiarze prędkości nadjeżdżającego samochodu i automatycznej zmianie barwy na czerwoną, jeśli dane auto przekracza dozwoloną prędkość, czyli 50 km/h. Wtedy kierowca ma się zatrzymać i odczekać chwilę. System ten miał wiele zalet, począwszy od łatwości montażu i ceny, na początkowym i, jak się teraz okazuje, krótkotrwałym zadowoleniu mieszkańców skończywszy. Teraz już mało kto uważa je za skuteczne. Światła w wielu przypadkach nie zdają zwyczajnie egzaminu. Część kierowców - jadących zbyt szybko - ignoruje je, przejeżdżając na czerwonym i zostawiając wątpliwą przyjemność zatrzymania się innym, którzy akurat jadą za nim i robią to przepisowo. Niektórzy tak przyzwyczaili się do pomiarów, że kompletnie przestali zwracać uwagę na czerwone światła.
Co będzie lepsze?
Skoro inteligentne światła spowalniają jedynie "ludzi dobrej woli", co zrobić z pozostałymi?
Jeszcze pół roku temu Zarząd Dróg Miejskich prowadził badania, których wynikiem miał być nowy sposób na spowolnienie ruchu na Lucerny.
Kierowcy przyzwyczaili się do pomiarów i kompletnie przestali zwracać uwagę na czerwone światło.
Obecnie wiadomo już, co się zmieni. - Zlikwidujemy te sygnalizatory. Całą ulicę, od ronda do ronda, wyposażymy w spowalniacze. Zmusimy kierowców do tego, żeby zmieniali tor jazdy. Będą musieli trochę odbić w prawo, czyli zwolnią - tłumaczy Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Czy ten system się sprawdzi?
DZ