Nie zasługuje na pomoc?
31 sierpnia 2007
Wyglądało dramatycznie: 8 sierpnia funkcjonariusze straży miejskiej wezwali karetkę pogotowia do mężczyzny, który przez tydzień leżał w mieszkaniu bez pomocy. Jak to możliwe, że nikt się tym nie zainteresował? Znieczulica?
Sparaliżowany i sam
Funkcjonariusze weszli do mieszkania wskazanego przez mieszkającą w sąsiednim lokalu kobietę. Wcześniej dzwonili i usłyszeli dobiegający ze środka głos, że drzwi są otwarte i można wejść.- Zastaliśmy człowieka leżącego na podłodze w pokoju - relacjonowali funkcjo-nariusze. - Pomogliśmy mu położyć się na łóżko. Mężczyzna oświadczył nam, że od tygodnia nie może wstać samodzielnie, ma niewład w nogach. Na jego ciele wi-doczne były odleżyny. Wezwaliśmy na miejsce karetkę pogotowia.
Funkcjonariusze stwierdzili, że mężczyzna - Krzysztof S. - był wycieńczony i załamany. Lekarz, który go zbadał, zadecydował o przewiezieniu do szpitala na oddział psychiatryczny, stwierdzając depresję. Zalecił też, po wyjściu ze szpitala, leczenie w poradni zdrowia psychicznego. Strażnicy zamknęli drzwi i oddali klucze właścicielowi.
Żona uciekła z dziećmi
Lokatorzy budynku, w którym mieszka Krzysztof S., nie mają o nim dobrej opinii. - Bił żonę i synów, aż od niego odeszła z dziećmi - opowiadają. - To już pewnie z 15 lat będzie.- Co to za prawo, że kobieta z dziećmi musi uciekać, a taki potwór zostaje w mieszkaniu? - dziwią się. - Żona dbała o dom, dzieci, ciężko pracowała. Synowie się wykształcili. Gdyby on chciał, to by się nim opiekowali, ale on nie chce, woli z kumplami chlać. Taka jest prawda.
Dowiaduję się jeszcze, że ostatnio Krzysztof S. zajmował się zbieractwem, jeździł na rowerze i zbierał różności. Do tego ma 400 zł renty. Żona opłaca mieszkanie, bo myśli, że może kiedyś dostanie je któryś z synów. Krzysztofowi S. powodzi się zatem nieźle. Tyle, że pije. Do niedawna z koleżkami.
- Ostatnio nikogo nie chciał wpuścić do mieszkania, nie życzył sobie, by się ktoś nim interesował - mówią sąsiedzi. - Sam wybrał takie życie.
Dwie strony medalu
Takich lub bardzo podobnych historii, także na naszym osiedlu znalazłoby się wiele. Oczywiście każdy człowiek, jeśli jest w potrzebie, powinien otrzymać pomoc. Jed-nak nie można się dziwić, że sąsiedzi osób, które trudno uznać za pożądane towarzystwo, nie akceptują ich zachowań. Muszą z tym żyć, bo najczęściej nie mają wyboru, ale nie wychodzą przed orkiestrę z zainteresowaniem. Tym bardziej, jeśli ten ktoś wręcz żąda, by go zostawić w spokoju.- Zawsze wystarczali mu koledzy, nikt więcej go nie interesował - słychać opinie mieszkańców. - Teraz nagle poczuł się nieszczęśliwy, że nikt się nim nie opiekuje? Ma rodzinę, która by się nim zajęła, gdyby przestał pić. On jednak jej nie potrzebuje. Ma swój świat.
Być może to ostatnie doświadczenie czegoś Krzysztofa S. nauczy. Być może wyciągnie wnioski z tego, że jednak warto mieć dobry kontakt z sąsiadami. Wtedy na pewno czułby się spokojniej i bezpieczniej. Od niego zależy, jak będzie dalej.
(jzv)