Robert jest ratownikiem na SOR-ze. "Agresywny pacjent mnie odepchnął. Usłyszałem trzask swoich kości"
Na szpitalnych oddziałach ratunkowych pacjenci niejednokrotnie spędzają wiele godzin w oczekiwaniu na pomoc, odczuwając frustrację i zniecierpliwienie. Ratownik medyczny z 22-letnim stażem nałamach Medonetu opowiada o realiach pracy na SOR-ze i wyjaśnia, dlaczego czasem pomoc dociera z opóźnieniem. W rozmowie z nami ujawnia, z jakimi wyzwaniami mierzy się każdego dnia.
Robert Rajtar, doświadczony ratownik medyczny, przyznaje, że często spotyka się z zarzutami ze strony pacjentów, którzy mówią: "nic nie robicie" lub pytają: "kiedy wreszcie przyjdzie lekarz?". Rodziny pacjentów również dzwonią, wyrażając swoje niezadowolenie z powodu długiego oczekiwania. Zapytany przez dziennikarzy Medonetu o przyczyny tych opóźnień, Rajtar tłumaczy, że problem pojawia się, gdy lekarz dyżurny stwierdza, że pacjenta powinien zobaczyć specjalista, na przykład neurolog.
Ratownik, który w zawodzie pracuje od ponad dwóch dekad, większość tego czasu spędził na szpitalnym oddziale ratunkowym. Uważa, że SOR to miejsce, gdzie ratownik medyczny może zdobyć najwięcej doświadczenia - od podstawowego badania pacjenta, przez diagnostykę, po różne metody stabilizacji i leczenia. Podkreśla, że każdy dzień na oddziale jest inny, a przypadki bardziej różnorodne niż te, z którymi spotykał się w karetce.
Wyzwania codziennej pracy
Rajtar zauważa, że praca na SOR-ze wiąże się z ciągłą gotowością i brakiem chwili wytchnienia, nawet w nocy. Nie ma tu mowy o krótkiej drzemce podczas dyżuru. Mimo to nie dostrzega wielu wad w swojej pracy. "To jest jedyna wada, jaka przychodzi mi do głowy" - przyznaje.
Pacjenci często narzekają na długi czas oczekiwania na przyjęcie. Zgłaszają się z bólem, a podczas triażu otrzymują kolor zielony, co oznacza, że ich przypadek nie jest pilny. Spędzają potem wiele godzin w poczekalni, zastanawiając się, czy personel w ogóle pracuje. Porównują rzeczywistość do seriali medycznych i nie rozumieją, dlaczego nie otrzymują natychmiastowej pomocy.
Dlaczego trzeba czekać?
Według ratownika istnieją dwa główne powody długiego oczekiwania na SOR-ze. Pierwszym jest ogromna liczba pacjentów zgłaszających się z różnymi dolegliwościami, często takimi, które powinien leczyć lekarz rodzinny. Wielu z nich przychodzi z trwającymi od tygodni bólami czy problemami zdrowotnymi, które nie stanowią bezpośredniego zagrożenia życia.
Drugim powodem jest to, czego pacjenci nie widzą - przebieg diagnostyki. Pełne badania, włączając w to analizy laboratoryjne, EKG, USG, RTG, tomografię komputerową oraz badanie lekarskie, zajmują do dwóch godzin. Problem zaczyna się, gdy niezbędna jest konsultacja z innym specjalistą. Lekarze z oddziałów często nie mogą zejść natychmiast, ponieważ mają innych pacjentów. Wówczas czas oczekiwania wydłuża się, a "godziny zaczynają się mnożyć".
Frustracja pacjentów i personelu
W takich sytuacjach pacjenci stają się coraz bardziej zdenerwowani, a personel medyczny musi zachować spokój. Rajtar przyznaje, że często słyszą od pacjentów skargi na brak działania czy pytania o to, kiedy zostaną przyjęci. Rodziny również dzwonią, wyrażając niezadowolenie i nie zdając sobie sprawy z realiów pracy na oddziale.
Ratownik stara się przekazywać pacjentom i ich bliskim jak najwięcej informacji, tłumacząc, na jakim etapie jest proces leczenia i dlaczego mogą występować opóźnienia. Podkreśla, że eskalacja emocji nie służy nikomu, a personel robi wszystko, co w jego mocy, by pomóc każdemu pacjentowi.
Agresja i niebezpieczne sytuacje
Praca na SOR-ze wiąże się nie tylko z presją czasu i ilością pacjentów, ale także z sytuacjami zagrożenia. Rajtar wspomina przypadki agresywnych pacjentów, którzy pod wpływem alkoholu czy środków odurzających stanowią zagrożenie dla personelu. Bywa, że muszą interweniować służby porządkowe, a ratownicy są narażeni na ataki fizyczne.
Pomimo takich doświadczeń ratownik podkreśla, że trzeba się do tego przyzwyczaić, bo to nieodłączny element tej pracy. Gdyby ktoś ciągle się tym przejmował, szybko by się wypalił i odszedł z zawodu.
Pasja i zaangażowanie
Rajtar nie wyobraża sobie innej pracy. Choć przez pewien czas studiował prawo, zawsze chciał być ratownikiem medycznym. Przyznaje, że nigdy nie miał momentu, w którym chciałby odejść z zawodu. Obecnie dodatkowo kształci przyszłe kadry jako wykładowca akademicki, co daje mu poczucie satysfakcji i spełnienia.
Gdy widzi ratownika, który przywozi pacjenta po skutecznej resuscytacji, i zdaje sobie sprawę, że to on go uczył, wie, że wykonuje zawód, o którym zawsze marzył. Mimo trudności i wyzwań związanych z pracą na SOR-ze nie zamieniłby jej na żadną inną.
Źródło: www.medonet.pl