Komentator ujawnia, dlaczego wywołał burzę na IO. "18 lat czekałem"
- Chciałem każdemu powiedzieć, że i ja jestem ofiarą przemocy psychicznej w polskiej szermierce. Tak samo, jak ci ludzie teraz - mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Jakub Zborowski. Były szermierz i komentator igrzysk olimpijskich w Eurosporcie wywołał duże zamieszanie swoimi słowami na antenie o "układach i kolesiostwie w Polskim Związku Szermierczym".
- Gdybyśmy mieli uczciwe klasyfikacje, to takich momentów na igrzyskach, nie tylko w szermierce, mielibyśmy zdecydowanie mniej. Wielka prośba o zainteresowanie się tym, co dzieje się na igrzyskach. (...) Apeluję do prezydenta, premiera, ministra sportu oraz kolegów dziennikarzy. Polskim szermierzom dzieje się krzywda i prosimy o pomoc! Stop przemocy psychicznej w polskim sporcie - powiedział Zborowski na antenie.
A na łamach Przeglądu Sportowego Onet szerzej opowiedział swoją historię i dlaczego zdecydował się na tak mocne słowa. - 18 lat czekałem, żeby to powiedzieć, bo skończyłem karierę, gdy miałem 22 lata. Mogłem ją dopiero zaczynać, ale kończyłem. Mając na koncie medale mistrzostw Polski seniorów i tak dalej - wyznaje.
- Mechanizmy panujące w szermierczym środowisku są bardzo dobrze znane. I taka Ola Jarecka czy Leszek Rajski to są tylko małe trybiki. Jak popatrzymy na kadry do lat 17, 20, 22, to tam też zobaczymy niejasne wybory trenerów. Mieliśmy igrzyska europejskie w Krakowie. Szpada mężczyzn. Radosław Zawrotniak, aktualny mistrz Polski, drugi na liście rankingowej. Ale czterech zawodników wybiera trener i Radek nie jedzie. Oni się bronią, że takie są regulaminy, każdy zna zasady. A lista pokrzywdzonych się wydłuża.
I oskarża polski związek o naginanie regulaminu i przepisów. - Tu regulamin jest robiony przeróżnie w zależności od imprezy, ale w taki sposób, żeby nagiąć go pod potrzeby. Żeby trener mógł w ostatniej chwili wstawić swojego zawodnika, zawodniczkę. Jednego, dwóch, całą czwórkę. To się nazywa "dobór trenera". I tu się kłania przykład Oli Jareckiej. Przecież jej miało nie być na igrzyskach. Była trzecia w naszym rankingu, a nagle robią jakąś dogrywkę i to o ostatnie, czwarte miejsce. Dla Jareckiej oraz Ewy Trzebińskiej, która nawet nie wypełniła krajowego minimum. A podstawowym kryterium tej dogrywki jest "postawa" zawodniczek.
Na igrzyskach w Paryżu brązowy medal wywalczyły polskie szpadzistki w składzie Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka, Martyna Swatowska-Wenglarczyk i Alicja Kłasik.
Źródło: przegladsportowy.onet.pl