"Afera większa niż Amber Gold". Dramat rodzin w całym kraju
Setki rodzin bez mieszkań, miliony złotych utopione w niespełnionych obietnicach i deweloper w areszcie. Sprawa HREiT, firmy Michała Sapoty, to jeden z największych skandali ostatnich lat na polskim rynku nieruchomości. Onet ma nowe fakty o tym, kto wyłożył pieniądze na inwestycje podejrzanego dewelopera.
Michał Sapota, niegdyś okrzyknięty "guru deweloperki", dziś mierzy się z zarzutami wielomilionowych oszustw. Jak wynika z ustaleń Onetu, gdy biznes HREiT zaczął się chwiać, deweloper miał wyprowadzać wartościowe grunty i mieszkania na rzecz wybranych osób i firm. W tle pojawiają się też wpływowe nazwiska, jak hrabia Piotr Piniński czy biznesmen Adam Szafarowicz, którzy mieli pożyczać pieniądze na inwestycje Sapoty. Czy to kolejna "afera Amber Gold", tym razem na rynku mieszkaniowym?
Miliony wyprowadzane w tajemnicy
Według źródeł Onetu, Michał Sapota, gdy tylko zorientował się, że jego firma zmierza ku upadkowi, miał przepisywać majątek na różne podmioty i osoby. Wartość wyprowadzonych nieruchomości szacuje się na około 200 milionów złotych. - "Ten majątek był przepisywany na różne firmy i osoby, które teraz gorączkowo próbują go sprzedać, obawiając się interwencji prokuratora lub syndyka" - mówi informator.
Sapota, który od września przebywa w łódzkim areszcie, nie przyznaje się do winy. Jego obrońcą został poseł PiS i adwokat Paweł Jabłoński. Tymczasem setki rodzin czekają na swoje mieszkania, a inwestorzy liczą na zwrot pieniędzy. Model biznesowy HREiT opierał się na zakładaniu spółek celowych na konkretne inwestycje, które finansowane były z wpłat klientów oraz inwestorów. Jednak zamiast mieszkań, powstały głównie długi.
"Wizjoner" czy deweloper bez hamulców?
Przed wybuchem afery Michał Sapota cieszył się wizerunkiem wizjonera rynku nieruchomości. Media przedstawiały go jako "guru biznesu deweloperskiego" z przeszłością w znanej firmie Murapol. Jego niekonwencjonalny styl - trampki, długie włosy, a nawet otwarte przyznawanie się do picia piwa przed spotkaniami - budziły mieszane uczucia. - "Jego pijaństwo było mylone z autentycznością. W pracy pił i podejmował ryzykowne decyzje, które potem, na kacu, odwoływał" - mówi były pracownik HREiT.
Sapota, zdaniem rozmówców Onetu, uwierzył w mit własnego sukcesu, ignorując krytykę i zmieniając koncepcje inwestycji w trakcie ich realizacji. - "Sądził, że jest najmądrzejszy, a każdy, kto go krytykował, nie rozumiał jego wizji" - dodaje jeden z byłych współpracowników.
Wpływowi inwestorzy w tle
W aferze HREiT pojawiają się nazwiska osób, które miały pożyczać firmie Sapoty duże sumy pieniędzy. Jednym z nich jest hrabia Piotr Piniński, potomek brytyjskiego księcia Karola Stuarta i króla Jana III Sobieskiego. Piniński miał pożyczyć spółkom Sapoty 8,5 mln zł, zabezpieczając się na gruntach w Chorzowie. Jednak zdaniem wierzycieli, przekazanie tych gruntów mogło odbyć się z naruszeniem prawa, faworyzując jednych wierzycieli kosztem innych.
Innym inwestorem był biznesmen Adam Szafarowicz, który zainwestował w HREiT około 25 mln zł. - "Za każdym razem zabezpieczałem się na gruntach, które nie były objęte żadnymi roszczeniami" - zapewnia Szafarowicz w rozmowie z Onetem. Jednak transakcje te również mogą zostać zakwestionowane przez syndyka, jeśli sąd ogłosi upadłość HREiT.
Zwykli ludzie w pułapce
Największymi ofiarami afery są jednak zwykli klienci, którzy wpłacili oszczędności życia na mieszkania, których prawdopodobnie nigdy nie zobaczą. Jednym z nich jest Marcin Babło, który zaciągnął kredyt na mieszkanie w Gliwicach. - "Z naszego kredytu poszło 150 tys. zł, a budowa stanęła na etapie fundamentów. Teraz mieszkamy kątem u rodziny i spłacamy odsetki" - mówi.
Podobnych historii są setki. Wiele inwestycji HREiT, po rozpoczęciu prac, zostało porzuconych. W niektórych przypadkach, jak twierdzi źródło Onetu, pieniądze na budowę były zbierane przez spółki, które nie posiadały żadnego majątku.
Sanacja czy upadłość?
Przyszłość HREiT zależy teraz od decyzji sądu w Warszawie. Michał Sapota i jego obrońcy zabiegają o sanację, która pozwoliłaby firmie uniknąć upadłości i dokończyć inwestycje. Przeciwnicy tego rozwiązania wskazują jednak, że jedynie upadłość i działania syndyka mogą zapewnić rzetelne rozliczenie majątku i sprawiedliwy podział środków między wierzycielami.
- "Sapota miał wystarczająco dużo czasu, by prowadzić firmę uczciwie. Teraz powinien tłumaczyć się przed prokuratorem, a nie próbować ratować swoje interesy" - mówi jeden z wierzycieli.
Źródło: onet.pl



















































