Wyszła na imprezę firmową. Następnego dnia zgłosiła gwałt
Marta jest jedną z tych kobiet, które odważyły się zgłosić gwałt na policję. Jednak w jej przypadku prokuratura umorzyła sprawę. Biegły, który analizował jej przypadek, stwierdził, że siniaki i otarcia na jej ciele nie wskazują na to, że broniła się. Kobieta postanowiła opowiedzieć swoją historię Onetowi, by dać siłę innym dziewczynom i zachęcić je do zgłaszania takich zdarzeń.
Marta to przedstawicielka handlowa z branży spożywczej. W rozmowie z Onetem opowiada o nocy, która zmieniła jej życie. Wzięła udział w firmowej imprezie integracyjnej, która skończyła się wizytą w nocnym klubie. Po wszystkim kobieta obudziła się w obcym łóżku, naga i z bólem całego krocza. Nie pamiętała, co się stało, ale przeczuwała najgorsze. Zgłosiła gwałt na policję, spędzając prawie dziewięć godzin na dwóch komisariatach, a potem na badaniach w szpitalu.
Nieznajomy, w którego mieszkaniu obudziła się Marta, twierdził, że wszystko odbyło się za zgodą obu stron. Marta niczego nie pamiętała. Ostatecznie prokuratura umorzyła postępowanie. Powołany biegły stwierdził, że siniaki i otarcia na ciele kobiety nie wskazują, by powstały, gdy się broniła.
- Potraktowali mnie lekceważąco. Zgotowali mi kolejną traumę - mówi Onetowi Marta. Chodziła na terapię, teraz uczęszcza na wsparcie psychologiczne. Kobieta dodaje, że służby nie zabezpieczyły monitoringu z klubu, nie przesłuchali też kierowcy taksówki, który wiózł ją z poznanym w klubie mężczyzną. Nie stać jej na specjalistyczne badanie, które mogłoby dowieźć czy podano jej pigułkę gwałtu.
Wyznaje, że nie żałuje pokazania twarzy i nagłośnienia swojej historii. Ma nadzieję, że zachęci tym inne dziewczyny, by zgłaszały takie rzeczy. Ma też do nich krótkie przesłanie: - Nie macie się czego wstydzić, bo to nie wy zrobiłyście coś złego.
Źródło: onet.pl