Burmistrz zalanych Głuchołaz apeluje. "To jest teraz najważniejsze"
Głuchołazy, miasto liczące 13 tysięcy mieszkańców, stanęło w obliczu katastrofalnych skutków powodzi. W wyniku wezbrania wód rzeki Biała Głuchołaska, lokalna społeczność została podzielona na dwie części, pozbawione możliwości komunikacji poprzez zniszczone mosty. - Stoimy przed wielkimi wyzwaniami. W tej chwili nie mamy wody, nie mamy prądu, nie mamy gazu - mówi Onetowi burmistrz Paweł Szymkowicz
Dzień po dniu, mieszkańcy Głuchołaz zmierzą się z konsekwencjami największej powodzi w historii miasta. Zerwane mosty, zalany żłobek niedawno oddany po remoncie, czy zniszczony park zdrojowy to tylko wierzchołek góry lodowej problemów. Władze lokalne, wraz z urzędnikami, rozpoczęły oszacowywanie strat, aby umożliwić wypłatę zasiłków dla poszkodowanych.
Burmistrz podkreśla, że "na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych". Wcześniej w mediach pojawiły się doniesienia o osobie, która miała zginąć w pobliskim Nowym Świętowie. - Muszę to zdementować. Ten zgon był niezwiązany z powodzią - zaznacza Szymkowicz.
W obliczu odcięcia jednej części miasta, pomoc dociera nietypowymi ścieżkami. - Wczoraj w nocy wykorzystaliśmy ocalały wiadukt czeskiej linii kolejowej. Po torach nad wezbraną wodą jechały auta z wodą dla mieszkańców drugiej części miasta. Samochodami wozimy też wodę po kładce pieszo-rowerowej. Małymi osobówkami, bo większe na kładce się nie mieszczą - relacjonuje Paweł Szymkowicz.
Burmistrz Szymkowicz wskazuje na pilną potrzebę wody butelkowanej, zwłaszcza w pięciolitrowych baniakach, które są łatwiejsze w dystrybucji, a także na suchy prowiant i środki czystości.
Osoby chcące przywieźć wspomnianą pomoc do Głuchołazów powinny dostarczyć ją do Szkoły Podstawowej nr 3 przy ul. Słowackiego, gdzie prowadzona jest zbiórka produktów.
Źródło: onet.pl