Metro nie skusiło Białołęki? "Uszczęśliwianie na siłę"

Od połowy września druga linia metra ma już dziesięć stacji, ale komunikacyjnym kręgosłupem Warszawy pozostaje linia pierwsza: znacznie dłuższa, lepiej wytyczona, obsługująca większą część Śródmieścia i ciesząca się przyzwyczajeniem pasażerów. Jeszcze w piątek 27 września dla mieszkańców osiedla Derby - największego na wschodniej Białołęce - było oczywiste, że do podziemnej kolei dojeżdża się autobusem 527.

Wszyscy na Trocką

30 września weszły w życie zmiany w komunikacji miejskiej, sprowadzające się do skierowania możliwie dużej liczby autobusów na Trocką. Najszybszym bezpośrednim połączeniem osiedla Derby z I linią pozostaje E-9, którego rozkładowy czas dojazdu na Marymont to 25 minut. Trzeba jednak pamiętać, że - w odróżnieniu od mostu Śląsko-Dąbrowskiego - na moście Grota-Roweckiego autobusy nie mają żadnych przywilejów a E-9 kursuje tylko w szczycie (poza szczytem trzeba cofać się na Berensona do 132). Poza tym dojazd na Mokotów, Służewiec czy Ursynów przez Marymont oznacza znaczne nadkładanie drogi.

Do stacji Ratusz Arsenał dowozi teraz 160, jednak jego czas przejazdu to aż 41 minut. Po drodze autobus zatrzymuje się na każdym przystanku i robi slalom po Targówku. Na Trockiej kusi metro, ale czy pasażer jest w stanie znieść w codziennej drodze do pracy 3-4 przesiadki?

"Metro fajne, ale..."

W poniedziałek 30 września na facebookowym profilu ZTM pojawiła się fala krytyki ze strony osób, chcących dojeżdżać do I linii metra przy pl. Bankowym. Po zmianach mają one do wyboru wspomniane 160 oraz przesiadkę na Trockiej.

- Gratuluję pomysłu ze zrobieniem bałaganu na Białołęce i uszczęśliwianiem na siłę metrem oraz wycieczką po całym Targówku - pisze pasażerka. - Ile będzie trzeba czekać, aż 527 wróci na starą trasę lub od metra Trocka pojedzie dalej do Radzymińskiej i starą trasą? Metro jest bardzo fajne, ale nie zawsze jest idealnym rozwiązaniem.

(dg)