Magda się uczy
23 września 2005
- Nawet najbardziej nowoczesny budynek nie pomoże, jeśli przeniesie się do niego ludzi rodem z PRL-u - skarży się czytelniczka "Echa" na sposób traktowania pacjentów w przychodni na Milenijnej.
Kierowniczka placówki przy Milenijnej, Elżbieta Olszewska twierdzi, że właśnie tak zapisywani są pacjenci, a jedynie jeden internista przyjmuje interwencyjnie i do niego nie ma zapisów na konkretną godzinę. I tu mamy pierwszy problem, bo nasza Czytelniczka jest pacjentką specjalisty. Ze względu na możliwą identyfikację przez personel przychodni, nie możemy podać, jakiego.
- Pani w rejestracji wręczyła mi karteczkę i mówi, żeby przyjść rano. Jak przy-szłam, dowiedziałam się, że przede mną jest 15 osób. Jak można tak traktować ludzi? - pyta wzburzona.
W sekretariacie białołęckiego ZOZ-u dowiedzieliśmy się, że nie było skarg na rejestrację. Nic nie wiedział o nich dr Ireneusz Szymański, zastępca dyrektora. Doktor zdradził nam, że aktualnie w przychodni szkoli się dziesięć osób skiero-wanych z Urzędu Pracy i być może problem jest w słabym nadzorze nad nimi.
Słowa dyrektora potwierdziła kolejna interwencja. Tym razem pacjentka przy-jechała na zdjęcie szwów. Zapisano ją miedzy 8 a 12.45 i powiedziano, by przyje-chała po dwunastej, bo jest dużo osób zapisanych. Tak też zrobiła, by na miejscu dowiedzieć się, że lekarz już pojechał, bo przyjmuje tylko do dwunastej.
Panie w rejestracji bardzo przepraszały. - Proszę nam wybaczyć. Kto panią za-pisywał? - pytały. - Młoda dziewczyna - odpowiedziała nasza czytelniczka. - To Magda, ona się dopiero uczy - skwitowały panie w rejestracji.
Zaproponowały, by szwy zdjął chirurg dziecięcy następnego dnia o ósmej. Nasza Czytelniczka wstała rano, specjalnie prosiła przedszkolankę, by przyszła trochę wcześniej do pracy i pojechała na ósmą do przychodni. Tym razem okazało się, że lekarz przyjmuje od 8.30.
- To jest jakaś absurdalna sytuacja - tym razem czytelniczka śmieje się jak w kabarecie. - Jeżeli mnie się zdarza być dwa razy źle zapisaną przy dwóch wizytach w tej przychodni, a zaznaczam, że nigdy wcześniej tam nie byłam, to wyobrażam sobie, co przeżywają tam ludzie na co dzień.
Kierowniczka przychodni obiecuje wyjaśnić sprawę. Potwierdza, że w rejest-racji są uczennice.
Dziennikarz "Echa" udał się do przychodni i ze zdziwieniem stwierdził, że lekarz, którego nie było w pracy o dwunastej, powinien według informacji znajdu-jącej się przed gabinetem, być w niej półtorej godziny dłużej. Zatem kiedy wszystko zdawało się być już wyjaśnione, powstała wątpliwość, czy rzeczywiście w rejestracji źle pacjentkę zapisano, czy może lekarz urwał się wcześniej z pracy.
- Lekarz nie wyszedł za wcześnie z pracy - twierdzi Elżbieta Olszewska. - Trzeba wziąć pod uwagę, że ma jeszcze wizyty domowe, a czasami przeprowadza bardziej skomplikowane zabiegi. Dlatego jest podane, że pracuje do 13.30.
Kierowniczka przyznaje jednak, że z punktu widzenia pacjenta, podawanie takiej informacji na tabliczce przy gabinecie jest dezinformujące.
BW
* * *
Czy winić Magdę? Nie! Za wypadek spowodowany przez uczącego się jeździć odpo-wiada instruktor. Ta sama zasada obowiązuje w rejestracji przychodni. Magda się uczy i ma prawo popełniać błędy. Nie mają prawa do tego etatowe i doświadczone rejestratorki. To one powinny stać nad Magdą dotąd, dokąd nie nabiorą stuprocen-towej pewności, że Magda błędów nie popełnia. No i najważniejsze - same też mogłyby zwracać uwagę na godziny przyjęć, gdy zapisują pacjentów. Zwłaszcza wtedy, gdy przepraszają za błąd uczennicy.Marek Horn