Leniwy szlaban w Falenicy
12 lutego 2016
Szlaban w Falenicy stał się bohaterem mediów społecznościowych. Jego "lenistwo" interesuje coraz większą rzeszę mieszkańców.
- Jesteśmy radnymi osiedla Falenica, którzy nie chcą poddawać się ideologii "niedasizmu". Przejazd w Falenicy jest jedną z wielu bolączek Wawra, z którą od "zawsze" nikt nie jest w stanie sobie poradzić, a my jesteśmy dwójką miłych chłopaków, którzy stwierdzili, że teraz nasza kolej na zmierzenie się z tym drażliwym tematem - śmieją się Jacek Wiśnicki i Bartosz Mróz. - Pomysł wykiełkował kilka tygodni temu, zaczęliśmy żartobliwie, ale cele mamy jak najbardziej poważne i realne - dodają.
Celem nadrzędnym akcji jest unormowanie zasad panujących przy przejeździe w Falenicy. Najlepiej byłoby skrócić czas oczekiwania na przekroczenie torów, ale ważne są też efekty informacyjne.
- Niech PKP PLK jasno powie, dlaczego stoimy tak długo. Każdy mieszkaniec ma swoje przypuszczenia: od procedur, przez przestarzały sprzęt, po trzy tory itp. Jeśli nie dadzą rady ograniczyć czasu zamknięcia, to może chociaż zmniejszą uciążliwość oczekiwania np. poprzez postawienie tablic pokazujących czas pozostały do otwarcia szlabanu? W każdym razie czas zacząć rozmawiać z ludźmi. Problem realnie istnieje - podkreślają. Dodają też, że Falenica dusi się w spalinach, a rodzice z dziećmi i inni piesi przechodzą obok szlabanu, bo wiedzą, że pociąg prawdopodobnie jest daleko na horyzoncie. Paradoksalnie zatem wiecznie zamknięty szlaban zmniejsza bezpieczeństwo.
Przekuć złą energię w pozytywną
Celem stworzenia strony było zebranie ludzi, którzy pomogą przeforsować zmiany. Radni potrzebują też danych - kiedy, w jakich godzinach problem się nasila. O wszelkie informacje zwracają się do mieszkańców.
- Proszę spojrzeć, jak szybko przybywa nam fanów, ponad 1000 osób w trzy dni! Ta skala pokazuje, że temat jest ponadfalenicki i dotyczy całej linii otwockiej. Czy faktycznie w Falenicy stoi się przy przejeździe dłużej niż przy innych stacjach? Już teraz ludzie piszą, że szybciej jest przejechać przez sąsiednie przejazdy w Miedzeszynie albo Michalinie (oddalone o około 2 km). - Zamknięcia sięgające 10 minut nie są tu niczym niezwykłym, a pociągi jeżdżą przecież często i regularnie - mówią młodzi radni. Co ważne, nie jest to protest przeciwko komuś, tylko czemuś. Staramy się przekuć pokłady negatywnej energii, którą widać w komentarzach, w pozytywną zmianę - tłumaczą radni.
Czy faktycznie w Falenicy stoi się przy przejeździe dłużej niż przy innych stacjach? Już teraz ludzie piszą, że szybciej jest przejechać przez sąsiednie przejazdy w Miedzeszynie albo Michalinie (oddalone o około 2 km). - Zamknięcia sięgające 10 minut nie są tu niczym niezwykłym, a pociągi jeżdżą przecież często i regularnie - mówią młodzi radni.
PKP: takie są procedury
Poprosiliśmy PKP PLK o wytłumaczenie tej sytuacji. Kolejarze tłumaczą, że przejazd w Falenicy jest obiektem włączonym w infrastrukturę stacji Falenica. Oznacza to, że dla pociągów jadących od strony stacji Warszawa Wawer czas zamknięcia przejazdu jest wydłużony o czas zatrzymania pociągu na stacji Warszawa Falenica, o czas potrzebny na wysiadanie i wsiadanie pasażerów, jak i czas przejazdu pociągu przez przejazd.
- Są to niezbędne procedury, które gwarantują bezpieczeństwo kierowcom i pieszym. Przejazd w Michalinie jest przejazdem szlakowym, który nie jest włączony w infrastrukturę stacji, wobec czego zamknięcie rogatek trwa tam krócej i ruch kołowy odbywa się dzięki temu płynniej. Różnice te są spowodowane indywidualnymi warunkami na obu skrzyżowaniach. Na przejeździe w Michalinie kierowcy mają do pokonania tylko dwa tory, a w Falenicy już cztery. Inne jest również natężenie ruchu pasażerów na pobliskich stacjach - wyjaśnia Łukasz Kwasiborski z zespołu prasowego PKP PLK.
Nie damy za wygraną
Organizatorzy akcji nie dają za wygraną. Tłumaczenia PKP ich nie przekonują, a jeszcze bardziej motywują do działania.
- Stosowanie tych akurat procedur w przypadku naszego przejazdu jest nietrafione i nie ma wpływu na zwiększenie bezpieczeństwa. Opuszczenie szlabanów na 10-15 minut przy braku przejazdu pociągu sprawia, że piesi i rowerzyści i tak przechodzą - przy zamkniętych rogatkach. Prosimy więc nie używać wytrychów typu "bezpieczeństwo" i "procedury", żeby zamknąć dyskusję. Liczymy na przyznanie, że problem istnieje i wspólnego namysłu, co z tym zrobić - komentują radni.
Podkreślają, że obecnie szlaban jest zamykany na dwie minuty przed wjazdem na peron pociągów z Warszawy. Jeśli do tego dodamy jeszcze czas postoju i czas zjazdu z przejazdu, to otrzymamy trzy minuty. A mogłoby o połowę mniej.
- Szlaban jest zamykany na ponad dwie minuty nawet w przypadku pociągów jadących z Warszawy i kończących u nas bieg. Pociąg wjeżdża na peron, podróżni wysiadają i szlaban się podnosi. W tym czasie żaden pociąg nie przejeżdża przez tory. Naprawdę ktoś się dziwi, że kierowcy i piesi są sfrustrowani? - pytają. - W Michalinie od krawędzi peronu do przejazdu jest ok. 20 m. W Falenicy dwa razy więcej. Znamy frazesy o "procedurach i bezpieczeństwie". Czekamy na wsparcie od ludzi - kwitują.
AS