Kosze, ławki - trzy kropeczki
25 sierpnia 2006
Trzy miesiące temu zamieściliśmy w "Echu" dwa zdjęcia: ławki, na której nie da się usiąść i rozwalającego się kosza na śmieci. Czy trzy miesiące to wystarczający czas dla urzędników, by zająć się problemem?
Z ławkami jest inaczej. Problem został rozwiązany. Być może dlatego, że opisując sterczące z ziemi kikuty nazwaliśmy je złośliwie "prorodzinnymi ławkami". Odpowiednie służby zadziałały błyskawicznie. Przecież prorodzinny w żadnym wy-padku nie może oznaczać bezużyteczny. Na zdjęciu efekt. Oszałamiający, prawda? Gdybyśmy wiedzieli, jak wielkim ilorazem inteligencji dysponują "prorodzinne" służ-by, kosz też byśmy tak nazwali. Niestety zabrakło nam tej błyskotliwości.
A może właśnie wykazaliśmy się rozsądkiem? W końcu posiedzieć na trawce można, a wyrzucać śmieci w krzaki - nie bardzo.
Bartek Wołek
Ławka prorodzinna - po lewej stan w dniu publikacji 9 czerwca, po prawej po interwencji służb dotkniętych do bólu takim złośliwym określeniem. Reakcja była błyskawiczna. Nic, tylko pogratulować refleksu i sprawności działania.
Kosz po lewej to ten z 9 czerwca. Niestety nie daliśmy mu żadnego określenia politycznego i nikogo personalnie nie obciążyliśmy za widoczny stan. Wobec powyższego nikt nie poczuł się dotknięty i dzięki temu nadal możemy kulturalnie wyrzucać śmieci.