Korty tenisowe w parku Bródnowskim: do likwidacji czy odtworzenia?
1 czerwca 2015
Przed nami lato i nie ma co ukrywać: choć pogoda jest zmienna, każdy chce poruszać się na świeżym powietrzu. Tym bardziej że jest coraz więcej ku temu możliwości - i to na samym Targówku. Siłownie plenerowe czy boiska pełne są ludzi. - Tylko dlaczego korty tenisowe w parku Bródnowskim są zamknięte na kłódkę? - pytają czytelnicy z Wyszogrodzkiej.
Korty tenisowe w parku Bródnowskim są otoczone ogrodzeniem, żeby nie uciekały z nich piłki tenisowe - siatkę obsadzono dla elegancji dziką winoroślą. W tej chwili jest ona przystrzyżona od strony zewnętrznej, od strony kortów nie można się do niej dostać. Brama wygląda po prostu dramatycznie. Zardzewiała, odrapana. Zamknięta na kłódkę. Nie ma możliwości wejścia do środka. Jeśli ktoś chce zagrać w tenisa, musi sobie znaleźć inne miejsce. To była samowola budowlana, którą przez lata po cichu tolerowano, aż w 2008 roku dzielnica przejęła ten teren - mówi Rafał Lasota, rzecznik urzędu dzielnicy. Nie ma najmniejszych szans na zachowanie kortów w obecnej formie. Być może zostaną odnowione.
Istniejące od co najmniej dwóch dekad korty zasługują na to, by stać się wizytówką Bródna, tak jak choćby Bielany znane są z parku linowego przy Gwiaździstej. Czy jest na to szansa? - Na pewno nie w tej formie. To była samowola budowlana, którą przez lata po cichu tolerowano, aż w 2008 roku dzielnica przejęła ten teren - mówi Rafał Lasota, rzecznik urzędu Targówka. Jak twierdzi, nie ma najmniejszych szans na zachowanie kortów w obecnej formie. - Kable są tam podwieszone na girlandach. Ktoś mocniej zamachnie się rakietą i zostanie porażony prądem - wyjaśnia rzecznik.
Mieszkańcy, którzy założyli stronę internetową poświęconą zamkniętym kortom mówią, że urzędnicy nie byli zainteresowani oddaniem placu dla sportowców. - Uznali nas za intruzów. Obruszali się, że nie będą brać odpowiedzialności za nasze życie, jeśli coś komuś się stanie. A przecież korty istnieją już tyle lat - podkreślają. Zaznaczają jednocześnie, że miłośnicy tenisa sami dbali o to miejsce. Kupowali farby, ziemię, równali nawierzchnię. - Nie wszystkich stać na korzystanie z luksusowych prywatnych kortów, a ten był dostępny dla wszystkich. Dlaczego urzędnicy chcą zepsuć coś, co działa bardzo dobrze? - zastanawiają się.
Rafał Lasota uspokaja: - Nie mówimy "nie" kortom. Nie jest wykluczone, że je odtworzymy, jednak będą one dostosowane do współczesnych standardów budownictwa i wymaganych norm. Wtedy na pewno zostaną udostępnione dla wszystkich. Po prostu nie możemy przymykać oka na ewidentne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, a stan kortów właśnie takie zagrożenie stanowił - mówi rzecznik urzędu.
Przemysław Burkiewicz