Kiedyś zielono, dzisiaj betonowo. O intensywnej zabudowie Białołęki
29 września 2018
Białołęka jako dzielnica Warszawy na początku swojego rozwoju przyciągała ludzi zarówno cenami mieszkań, jak i swoim wyglądem. Było to miejsce pełne zieleni, w którym ludzie mogli odpocząć od stresów w pracy.
Na przestrzeni lat Białołęka padła jednak ofiarą tzw. agresywnej deweloperki i z terenu niegdyś zielonego staje się powoli "betonową dżunglą" i "sypialnią" miasta. Znajdą się głosy, które będą mówić, że bloki mieszkalne trzeba budować. Oczywiście, że tak, jednak w procesie budownictwa trzeba również wykazać się rozwagą. Na Białołęce doprowadzono do zjawiska, w którym masowo wycinane są drzewa tylko po to, aby ustawić kolejny kompleks mieszkalny, a potem nakręcana jest kampania na temat smogu, który bierze się również z takiego a nie innego sposobu stawiania budynków (wycinane są drzewa, które produkują tlen i oczyszczają powietrze, jak również budowane bloki zamykają tzw. kanały napowietrzające).
Betonowa dżungla
Nie trzeba daleko szukać, aby zobaczyć przykłady intensywnego zabudowywania naszej dzielnicy. Zarówno na terenie Nowodworów (np. naprzeciwko osiedla przy ulicy Strumykowej, gdzie między istniejącymi blokami a linią tramwajową postawiono jeszcze jeden ciąg bloków mieszkalnych, czy nawet skwer między ulicami Książkowa i Ciołkosza, gdzie powstał nowy budynek o adresie Książkowa 10), jak i Żerania (ulica Portowa i wszystkie wokoło). Jednak najlepszym przykładem jest część dzielnicy zwana Zieloną Białołęką. Sytuacja tam zmierza w stronę utracenia statusu "zielonej". Kompleksy blokowe budowane przy Głębokiej czy Verdiego powoli zaczynają tam tworzyć betonową dżunglę. Dodatkowo, mimo położenia tych osiedli (często ubogich w komunikację) ceny za metr kwadratowy nie odbiegają od kwoty, jaką trzeba zapłacić w innych częściach Warszawy, które są lepiej skomunikowane.
Zezwalają urzędnicy
Nie można jednak obarczać winą za zaistniałą sytuację w stu procentach deweloperów, gdyż pozwolenia na budowę wydawane są przez urzędników. Starają się oni w każdym możliwym miejscu wcisnąć nowy budynek mieszkalny, co powoduje właśnie wspomniane tworzenie "betonowej dżungli" na terenie Białołęki. Aby powstrzymać takie działania, urząd musiałby się wykazać rozwagą, a nie wydawać pozwolenia na zabudowę gdzie popadnie, w niektórych miejscach w dość niepewny sposób (sytuacja osiedli na Zielonej Białołęce, gdzie nie istniała wystarczająca sieć wodno-kanalizacyjna, czy nawet osiedla stawiane są niedaleko gruntów o nienormowanych stanie prawnym). Można zatem powiedzieć, że urzędnicy zezwalają na wszelkie działania firm deweloperskich, co powoduje często problemy, jak i niszczy status Białołęki jako zielonej dzielnicy Warszawy.
Krzysztof Banasze
Inicjatywa 'Stop deweloperom'
Autor jest kandydatem PiS do rady dzielnicy