Jednym zestawem narzędzi?
27 stycznia 2006
W Szkole Podstawowej nr 342 na Strumykowej miał niedawno miejsce przegląd stomatologiczny. Przebadano 1695 dzieci. Wkrótce po badaniu do dyrektora białołęckiego ZOZ-u Stanisława Sochaczewskiego wpłynęło pismo dyrektorki szkoły Marii Marciniak informujące o niedopuszczalnych błędach popełnionych przez badającego lekarza.
Dyrektor Marciniak pisze w podobnym tonie: "W pełni zgadzam się z rodzicami uczniów, iż zachowanie lekarza stomatologa było nieprofesjonalne, urągało wręcz podstawowym zasadom higieny." Zdaniem dyrektorki szkoły, która zarzuty opiera na informacjach od rodziców, lekarz nie dokonywał każdorazowej zmiany ręka-wiczek lateksowych jednorazowego użytku. Badając ponad 20 uczniów lekarz używał tych samych narzędzi stomatologicznych, pomimo tego, że dla każdego ucznia był zapewniony zestaw narzędzi jednorazowego użytku.
Niezwłocznie po otrzymaniu informacji od rodziców, dyrektor Marciniak poinformowała o zdarzeniu naczelniczkę wydziału zdrowia urzędu dzielnicy Ewę Dobrosielską. Pismo w tej sprawie otrzymał także wiceburmistrz Dariusz Ostrowski. Dziennikarz "Echa" poprosił przedstawicieli urzędu o wyjaśnienie sprawy. W odpowiedzi otrzymaliśmy notatkę służbową Magdaleny Buczmy, koordynatora programu profilaktyki stomatologicznej.
- Ustaliłam, że w gabinecie nie było podczas badania żadnego z rodziców, który byłby świadkiem opisanej przez panią dyrektor sytuacji - pisze Magdalena Buczma. - Nieprawdą jest, że dla każdego ucznia był zapewniony zestaw narzędzi jednorazowych. Dla każdego ucznia był zapewniony sterylny pakiet narzędzi wielorazowego użytku w rękawie papierowo-foliowym ze wskaźnikiem skutecznej sterylizacji (pasek comply 3M). Jeżeli była taka potrzeba (na lusterkach podczas sterylizacji mogą powstawać zacieki) lekarz dodatkowo przecierał lusterko pre-peratem Microsid AF, tak aby ocena stanu uzębienia była jak najbardziej dokładna. W niektórych badaniach na życzenie uczestniczyli rodzice lub wychowawczynie, w gabinecie były też pielęgniarki szkolne. Żadna z tych osób nie potwierdziła sytuacji opisanej przez panią dyrektor - wyjaśnia koordynatorka programu.
Magdalena Buczma uważa, że bezpodstawnymi oskarżeniami skrzywdzono doświadczonego stomatologa, który nie miał żadnego powodu narażać siebie i dzieci na ewentualne konsekwencje zarzucanego mu niedbalstwa. W ostatnim zdaniu koordynatorka programu poucza dyrektorkę szkoły, co powinna zrobić zamiast rzucać oskarżenia na lekarza. Otóż, zdaniem Buczmy, powinna raczej "docenić zaangażowanie lekarzy, którzy nie chcąc dezorganizować funkcjonowania wyjątkowej szkoły (największa, najlepsza) przeprowadzili badanie na miejscu, a nie w przychodni, gdzie musiały dojeżdżać klasy z innych, często odległych szkół."
Dziennikarz "Echa" nie doczekał się żadnych innych wyjaśnień w tej sprawie. Czyżby urząd dzielnicy wyjaśnienia organizatorki uznał za prawdę obiektywną? Urząd być może, ale nie rodzice, którzy takie wyjaśnienia uważają za kompro-mitację urzędników. Uważają, że w przypadku tak poważnych zarzutów, jak nie-zachowanie podstawowych zasad higieny przez lekarza badającego dzieci, sprawę powinny zbadać osoby niezależne. Wobec zignorowania zarzutów przez władze oświatowe i władze dzielnicy, rodzice nie wykluczają skierowania sprawy do prokuratury, choćby po to, by uzyskać z niezależnego źródła zapewnienie, że opisywane zachownie lekarza nie miało miejsca. Wyjaśnienia przedstawiciela ZOZ-u w tej sprawie nie satysfakcjonują rodziców.
Bartek Wołek
Czytaj temat na forum: Skandal w szkole podstawowej 342.
