Jak się pozbyć skoszonej trawy?
11 czerwca 2010
Sezon na koszenie trawy w pełni, a deszczowy maj sprzyjał rozkwitowi bujnej zieleni. Mieszkańcy domów jednorodzinnych narzekają, że ze skoszoną trawą nie mają co zrobić.
Czy na pewno? Dziś skoszona trawa ląduje bardzo często w zwykłych przydo-mowych śmietnikach, a następnie w śmieciarkach. A mogłaby trafić do miejskiej kompostowni.
Rady urzędników - każdy powinien sprawić sobie ogrodowy kompostownik, do którego regularnie będzie wrzucał zielone odpady lub zwyczajnie trzeba zapłacić za ich wywiezienie.
Według naszych czytelników nie są to idealne rozwiązania. - Po jednym sko-szeniu trawy kompostownik będzie już prawie pełny, a za tydzień dojdzie kolejna partia - to się nie zdąży "przemielić" - mówi "Echu" pan Stanisław. Sam przyznaje, że skoszoną trawę wynosi do lasu, podobnie jak zdecydowana większość jego są-siadów. - Tam się kompostuje w naturalnych warunkach - mówi z rozbrajającą szczerością.
Gnijąca trawa w lasach to rozwiązanie dalekie od doskonałości, ale nie wyrzą-dza krzywdy środowisku, więc może dlatego urzędy nie traktują tej sprawy jako istotnej. Nasz czytelnik uważa, że w rejonach zabudowy jednorodzinnej powinny powstać altanki, do których mieszkańcy mogliby wynosić odpady zielone. - Nie cho-dzi tylko o trawę, równie duży kłopot to liście jesienią albo gałęzie przycinanych drzew i krzewów. Kiedyś miałem własny kompostownik, ale przeszkadzał sąsiadom z powodu zbierających się tam owadów i na ich prośbę go zlikwidowałem - opowia-da nasz czytelnik.
Inny pomysł na pozbycie się skoszonej trawy? Legalne wywiezienie - a to kosz-tuje. Nic więc dziwnego, że firmy odbierające śmieci nie widzą dużego zaintereso-wania odbiorem odpadów zielonych. - Pytała o to tylko niewielka grupa klientów, dlatego po zgłoszeniu zapotrzebowania przedstawiamy oferty indywidualne. Odpa-dy biodegradowalne mogą być odbierane zarówno w workach, pojemnikach, jak i kontenerach, jednakże oddzielnie od pozostałych odpadów komunalnych - mówi Magda Kowalska z AG-Complex. Firma przyznaje jednocześnie, że kompostowniki nie cieszą się zainteresowaniem mieszkańców.
- Szkoda wyrzucać trawę do worków razem ze śmieciami. Przecież to są odpa-dy biodegradowalne, można to wywieźć na miejską kompostownię i wykorzystać - uważa pani Barbara z Białołęki Dworskiej. Opowiada, że sąsiedzi suszą trawę i... spalają na taczkach. - Każdy sobie jakoś radzi, ale dym jest bardzo uciążliwy dla nas - kwituje.
Pani Barbarze podoba się pomysł wspólnej altanki na odpady zielone. - Gdyby była regularnie opróżniana, to trawa i liście nie byłyby w śmieciarkach wywożone na wysypisko, lecz trafiłyby tam, gdzie powinny, czyli do kompostowni - mówi mieszkanka.
Jak ten pomysł przyjmują urzędnicy? Niestety, stołeczne biuro ochrony środo-wiska chowa głowę w piasek i uważa, że nie ma problemu: - Miasto nie jest właści-cielem żadnych odpadów, a za ich uprzątnięcie odpowiadają mieszkańcy - mówi krótko Renata Lewko ze stołecznego biura ochrony środowiska. Według urzędniczki system funkcjonuje bez zarzutu.
Słusznie myśli przedstawicielka ratusza, bo skoszona trawa i liście świetnie przykrywają w lasach inne podrzucane tam śmieci.
bk, oko