Integracyjne kłopoty podstawówki w Międzylesiu: oszczędności kosztem dzieci?
22 sierpnia 2013
Stary rok szkolny warszawscy urzędnicy postanowili zakończyć z przytupem. Od 1 września będą obowiązywać nowe zasady tworzenia oddziałów integracyjnych w przedszkolach i szkołach podstawowych. Po co? Dla oszczędności w ciężkich czasach kryzysu. Paradoksalnie rozwiązanie uderza w dzieci niepełnosprawne, czyli te, którym klasy integracyjne są najbardziej potrzebne. Jak w soczewce widać to w Szkole Podstawowej nr 138 w Międzylesiu.
Wśród uczniów pięcioro posiada orzeczenie o autyzmie, jedno ma zaburzenie narządu ruchu i jedno jest niedowidzące.
Jak skutecznie zmniejszyć liczbę dzieci?
- W roku szkolnym 2012/2013 dyrektor Głowacka trzykrotnie nie przyjęła dziecka niepełnosprawnego do naszej klasy tłumacząc się brakiem miejsc - zaalarmowała naszą redakcję pani Iwona (imię zostało zmienione dla potrzeb artykułu), jedna z mam dziecka niepełnosprawnego.
- Ja już od marca kilkakrotnie przychodziłam do pani dyrektor, prosząc o przyjęcie mojego niepełnosprawnego dziecka. Niestety decyzja była odmowna - mówi pani Agata Federowicz. - Usłyszałam, że miejsc w klasie integracyjnej nie ma i nie będzie. Na szczęście dziecko zostało przyjęte do "piątki" w Otwocku, do klasy integracyjnej. Nam się udało, ale współczuję wszystkim rodzicom dzieci integracyjnych, a szczególnie z tej szkoły.
- Ponadto, aby zmniejszyć liczbę uczniów, dwoje (w tym jeden niepełnosprawny) nie dostało promocji do klasy następnej - jeden uczeń niepełnosprawny i jeden uczeń zdrowy - dodaje pani Iwona.
Rodzice dziecka niepełnosprawnego, po konsultacji z psychologiem, postanowili nie odwoływać się od tej decyzji - dla dobra malucha, aby nie fundować mu dodatkowych przeżyć i obciążenia psychicznego. Wcześniej rodzice obydwojga uczniów usłyszeli propozycję otrzymania promocji, w zamian za zmianę szkoły.
- To absolutna bzdura! Taka propozycja, jeśli wyszła, to na pewno nie ode mnie - dementuje dyrektor Anna Głowacka. - Byłabym bardzo naiwnym dyrektorem, gdym przekazała taką informację. Jest to dziecko z orzeczeniem, więc decyzję o promocji może podjąć wyłącznie wychowawca i nauczyciel wspomagający - podkreśla.
Likwidowanie klas to kompetencje dyrektora
- O likwidacji jednego oddziału integracyjnego dowiedzieliśmy się w kwietniu - mówi pani Iwona. - Zadzwoniłam wówczas do miejskiego Biura Finansów Oświaty z pytaniem, czy są pieniądze na trzy klasy czwarte w przyszłym roku szkolnym i dostałam ustne zapewnienie od pani dyrektor, że pieniądze są (subwencja oświatowa na dziecko z autyzmem jest 10 razy większa niż na dziecko zdrowe). Obawiam się, że pięcioro dzieci z autyzmem i dwoje z zaburzeniem zachowania w jednej klasie zagraża bezpieczeństwu pozostałych! - przekonuje pani Iwona. W czerwcu, kiedy zadałam to samo pytanie na piśmie, nie otrzymałam już odpowiedzi. Dyrektor biura odpowiedziała mi, że likwidowanie klas to kompetencje dyrektora szkoły.
W podobnym tonie odpowiada mazowiecki wicekurator oświaty Małgorzata Góralska. - Stronami, które decydują w sprawach organizacyjnych szkoły, w tym o liczbie oddziałów i uczniów w oddziale, są dyrektor szkoły oraz organ prowadzący szkołę - kwituje.
W kwietniu pani Iwona napisała pismo do organu prowadzącego szkołę z prośbą o pozostawienie trzech klas. Odpowiedź była taka, że dzieci jest za mało i jedną klasę trzeba zlikwidować. Przy okazji pani Iwona usłyszała, że dzieci jest... 47, w tym sześcioro niepełnosprawnych, czyli jedno dziecko gdzieś urzędnikom "umknęło".
- Ciągle słyszymy kłamstwa, jeżeli chodzi o liczbę dzieci niepełnosprawnych - denerwuje się pani Iwona. - Po podziale powstaną dwie klasy czwarte, jedna 20-osobowa z piątką uczniów z autyzmem i dwójką uczniów z zaburzeniami zachowania, druga 26-osobowa z jednym uczniem niepełnosprawnym. Żadna z klas nie będzie w stanie zapewnić odpowiednich warunków do nauki! Co więcej, obawiam się, że pięcioro dzieci z autyzmem i dwoje z zaburzeniem zachowania w jednej klasie zagraża bezpieczeństwu pozostałych! Dla porównania w szkole specjalnej liczebność dzieci z autyzmem to maksymalnie czworo uczniów - przekonuje pani Iwona.
- Zapewniam, że jest zapewnione bezpieczeństwo dzieci - deklaruje dyrektor Głowacka. - W klasie czwartej, zgodnie z rozporządzeniem, będzie od trzech do pięciu orzeczeń w klasie integracyjnej. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem i zgodnie z decyzją rodziców. Oni już zdecydowali, co chcą zrobić, ale ja nie będę o tym z panem rozmawiała - ucina rozmowę.
Nieprzyjemna atmosfera
Jak twierdzi pani Iwona, do szkoły, do oddziału przedszkolnego, nie są przyjmowane dzieci z rejonu. Stworzone dwie klasy oddziału przedszkolnego liczą po 30 uczniów. Trzeciej klasy nawet nie próbuje się stworzyć, chociaż są chętni.
- Niestety w naszej szkole jest bardzo zła atmosfera, pani dyrektor nie chce rozmawiać z rodzicami, zdarzają się też groźby - żali się pani Iwona. - Na pytanie, jak podzieli trzecie klasy, pani dyrektor odpowiedziała: "Państwo poniosą konsekwencje swojego pisma". Szczegóły podziału klas poznałam po interwencji w kuratorium. Nasi nauczyciele boją się z nami rozmawiać, w ciągu dwóch lat pani dyrektor zwolniła około 20 swoich pracowników - wyjaśnia.
W maju rodzice dowiedzieli się o kolejnych zwolnieniach - trzech nauczycieli i kucharza. Rodzice wystosowali pismo broniące nauczycieli i zebrali 130 podpisów. W czerwcu odbyły się dwa spotkania z naczelniczką wydziału oświaty i burmistrz Wawra Jolantą Koczorowską.
- Na pierwszym spotkaniu otrzymaliśmy obietnicę skontrolowania sytuacji nieprzyjmowanych dzieci do oddziału przedszkolnego i sprawdzenia zasadności likwidacji jednej klasy trzeciej - mówi pani Iwona. - Drugie spotkanie bardzo nas rozczarowało, ponieważ nie słuchano naszych argumentów i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trzy panie działają w porozumieniu. Dostaliśmy tylko mętne zapewnienie, że klasa ogólna będzie miała nauczyciela wspierającego. Kto to będzie i ile godzin spędzi tygodniowo w klasie? Tego nam nie powiedziano - tłumaczy pani Iwona.
Burmistrz Wawra Jolanta Koczorowska zapewnia w oficjalnej korespondencji, że "w sytuacjach, gdy kończy się dany etap edukacyjny, stosuje się łączenie małolicznych klas. Pragnę Państwa zapewnić, że odbywa się ono w sposób przemyślany i jest poprzedzone działaniami integrującymi dzieci". Pani burmistrz informuje dalej, że pomiędzy dziećmi były cały czas budowane dobre relacje i nie powinno być problemu z ich integracją w nowych klasach. "Utworzenie dwóch klas czwartych nie zaprzepaści dotychczasowej pracy wychowawców, nauczycieli wspomagających i specjalistów" - pisze burmistrz Koczorowska.
Pani burmistrz podkreśliła, że "z informacji uzyskanych od dyrektora wynika, że decyzja ta została podjęta po konsultacjach z rodzicami, wychowawcami, nauczycielami wspomagającymi i specjalistami szkolnymi". Te zapewnienia są sprzeczne z głosami i korespondencją rodziców, którzy na ten temat się wypowiadają.
W piątek 28 czerwca pod pismem żądającym zmiany dyrektora podpisało się 100 rodziców.
- Nie chcemy dyrektora, który działa szkodząc naszym dzieciom. Rozumiem trudną sytuację w oświacie, ale nie może być tak, że zabiera się pieniądze dzieciom niepełnosprawnym, by łatać dziury gdzie indziej - podsumowuje pani Iwona.
Sławomir Bączyński