Historia sprzed 8 tys. lat. Łowca z Wieliszewa
15 stycznia 2019
W naszej okolicy, nad Narwią, ponad pół wieku temu odkryto prehistoryczne szczątki. Dzięki najnowszym badaniom odkrywa się historia łowcy z Wieliszewa.
Pod koniec lat 50. XX wieku w Wieliszewie archeolodzy wydobyli z wydmy pojedyncze kości człowieka. Znaleźli również pradziejowe narzędzia krzemienne. Z uwagi na to, że odkryte szczątki były przepalone, a kość czaszki również dodatkowo mechanicznie uszkodzona, uznano, że było to świadectwo kanibalizmu z epoki mezolitu (ok. 8 tys. lat temu) - okresu po zakończeniu ostatniej epoki lodowcowej.
Czyżby kanibalizm?
Teraz badacze z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ponownie przebadali szczątki z wykorzystaniem m.in. mikroskopu elektronowego i tomografii komputerowej. Okazuje się, że koncepcja ludożerstwa nie ma racji bytu. Dieta sprzed 8 tysięcy lat na terenie Polski była zróżnicowana. Polowano na łosie, jelenie, sarny, dziki i niedźwiedzie; łowiono ryby. Były też przypadki kanibalizmu i dlatego początkowo badacze podejrzewali, że osobnik z Wieliszewa był właśnie ofiarą takiego czynu.
- Są takie miejsca w Europie, gdzie znajdowano szczątki z odniesionymi ranami, które mogłyby świadczyć o praktykach kanibalistycznych. I pierwsze diagnozy badaczy po przebadaniu osobnika z Wieliszewa na to wskazywały. Najnowsze badania dowodzą, że osobnik ten odniósł ranę, ale jeszcze kilka dni po jej odniesieniu żył. To wyklucza kompletnie hipotezę o kanibalizmie - przekonuje prof. Jacek Tomczyk z UKSW.
Co zabiło łowcę?
- Rana, którą zidentyfikowaliśmy na czaszce, jest dość duża. Zadano ją narzędziem o ostrych brzegach. Nie był to na pewno nieszczęśliwy wypadek np. przewrócenie się i uderzenie głową o coś twardego - informuje prof. Tomczyk sugerując, że łowczy z Wieliszewa zginął na skutek ataku innego osobnika lub zwierzęcia, np. niedźwiedzia.
- Ostateczną przyczyną śmierci mogła być infekcja związana z odniesieniem tej rany, ale to są tylko nasze domysły - mówi prof. Tomczyk. Zagadkę kości z Wieliszewa pogłębia fakt, że były one częściowo przepalone. Dlaczego?
- Mamy do czynienia z ciałem, które jest zwęglone, mocno pokruszone, co sugeruje, że odbyła się kremacja. W okresie mezolitu występowały dwie tradycje grzebalne, tj. pochówek, gdzie całe ciało było wprowadzano do jamy grobowej i palenie szczątków - zaznacza badacz.
"Rozwinięta kultura"
Nasi prapraprzodkowie z epoki mezolitu byli łowcami-zbieraczami. Należy pamiętać, że w okresie tym osadnictwo jeszcze nie istniało, dlatego nie byli to rolnicy. W dzisiejszej Polsce istniały ludy wędrowne; często stanowiły one małe grupy.
- Nie mamy też z tego okresu żadnych cmentarzysk, dlatego odnalezienie szczątek takiego osobnika jest dla nas szczęśliwym trafem. Tacy łowcy, jak ten z Wieliszewa, mieli swoje uzbrojenie. Posługiwali się narzędziami kamiennymi, mam tu na myśli groty. Wykorzystywali też broń zrobioną z poroża czy jakieś muszelki służące do przecinania mięsa. Mieli też różne ozdoby. Wiemy, że odprawiali rytuały związane z pochówkiem zmarłych, mamy bowiem stwierdzone przypadki pochówku dzieci z rytualnym ozdobieniem ciała. Dzieci smarowano wówczas specjalnym barwnikiem, jak ochrą, limonitem czy węglem drzewnym. Ich kultura była już rozwinięta - opowiada prof. Tomczyk.
(DB)