REKLAMA

Białołęka

różne »

 

G...niana niemoc

  26 maja 2006

Nie ma tygodnia bez telefonu do "Echa" w sprawie psich kup zalegających na trawnikach i chodnikach naszych osiedli. Szczerze mówiąc nie wiemy już, co mamy Czytelnikom w tej sprawie odpowiadać. Władze samorządowe od lat nie zrobiły nic, albo ich pomysły okazywały się kompletną klapą.

REKLAMA

Trzy lata temu wydrukowaliśmy w "Echu" list naszej czytelniczki z Tarchomina, której podczas wycieczki do Paryża bardzo spodobał się tamtejszy sposób na pozbywanie się psich kup. Władze samorządowe przez ponad trzy lata nie sko-rzystały ze sprawdzonego francuskiego sposobu, a psi problem narasta z każdym rokiem. Rośnie też irytacja mieszkańców.

- Po trawnikach w Parku Bródnowskim nie da się chodzić - mówi nasza czytelniczka. - Ostatnio interweniowałam w tej sprawie w urzędzie dzielnicy. Odsy-łano mnie od Annasza do Kajfasza. Po dwóch dniach takiej spychologii zrezy-gnowałam. Po co oni w ogóle są w tym urzędzie, za co biorą pieniądze? Nie dość, że nie potrafią poradzić sobie z banalną sprawą, to jeszcze przez dwa dni nie mogą ustalić, kto na ten temat będzie rozmawiać. To żenujące - podsumowuje czy-telniczka z Bródna.

Tak samo jest na Białołęce. Po tegorocznej zimie chodniki i trawniki wyglądały makabrycznie. Teraz jest już nieco lepiej, ale nie oznacza to wcale, że Białołęka poradziła sobie z psami. Wręcz przeciwnie. Na forum białołęckim "Echa" psie kupy to dyżurny temat. Prawdopodobieństwo wdepnięcia na tarchomińsko-nowodwor-skich chodnikach jest duże.

Niedawno władze Legionowa zdecydowały o kupieniu specjalnego odkurzacza na psie kupy. Nie będzie, jak paryski, jeździł na motorze, lecz na specjalnym wózku. To pierwszy samorząd w naszej okolicy, który zrozumiał, że z narodem brudasów nie ma sensu testować zestawików do sprzątania, koszy na psie kupki, czy specjalnych psich stref w parkach. Radni Legionowa doszli do wniosku, że skoro Polacy nie sprzątają po sobie, a wręcz przeciwnie - śmiecą bez opamiętania, tym bardziej nie będą sprzątać po psach.

Do tych wniosków jeszcze nie doszli ani radni Warszawy, ani stołecznych dzielnic. Szkoda, bo mielibyśmy czyściej, a przy okazji kilku bezrobotnych mniej, a koszty "odkurzania" po psach wcale nie są wysokie.

oko

* * *

List z roku 2003


Fot. Aldona Kierska
Będąc trzy lata temu w Paryżu z zaskoczeniem, ale i z podziwem obserwowałam pracownika służb miej-skich sprzątającego psie kupki.

Był to pan ubrany w zielony wściekle odblas-kowy kombinezon, jeżdżący na skuterze również odblaskowo-zielonym, którego bagażnikiem był ogromny pojemnik. Do tego pojemnika załączona była giętka rura jak od odkurzacza zakończona sztywną końcówką rozszerzoną na końcu. Tą właś-nie końcówką (siedząc sobie na skuterku) zbierał pan do pojemnika psie odchody. Zrobiłlam nawet na pamiątkę zdjęcie, żeby pokazać znajomym jak można rozwiązać taki problem. Praca czysta i efekty widoczne od razu. Nigdzie w Paryżu (a wędrowałam turystycznie czyli głównie pieszo przez wiele dni) nie widziałam psich odchodów.

To jest naprawdę dobry pomysł. I nie podejrzewam, żeby był strasznie drogi do zreali-zowania, bo na inne akcje też trzeba wydać pieniądze (np. torebeczki i szufelki dla właścicieli psów), a efektów nie ma.

Podobno mamy dołączyć do Europy, niech więc nasza stolica nie będzie bardziej zanie-czyszczona niż inne europejskie miasta. Myślę, że podatki pobierane od właścicieli psów (a tych jest coraz więcej, przynajmniej na moim osiedlu na Tarchominie) powinny w znacznym stopniu pokryć koszty obsługi takiego sprzątania.

Aldona

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA