G...niana niemoc
26 maja 2006
Nie ma tygodnia bez telefonu do "Echa" w sprawie psich kup zalegających na trawnikach i chodnikach naszych osiedli. Szczerze mówiąc nie wiemy już, co mamy Czytelnikom w tej sprawie odpowiadać. Władze samorządowe od lat nie zrobiły nic, albo ich pomysły okazywały się kompletną klapą.
- Po trawnikach w Parku Bródnowskim nie da się chodzić - mówi nasza czytelniczka. - Ostatnio interweniowałam w tej sprawie w urzędzie dzielnicy. Odsy-łano mnie od Annasza do Kajfasza. Po dwóch dniach takiej spychologii zrezy-gnowałam. Po co oni w ogóle są w tym urzędzie, za co biorą pieniądze? Nie dość, że nie potrafią poradzić sobie z banalną sprawą, to jeszcze przez dwa dni nie mogą ustalić, kto na ten temat będzie rozmawiać. To żenujące - podsumowuje czy-telniczka z Bródna.
Tak samo jest na Białołęce. Po tegorocznej zimie chodniki i trawniki wyglądały makabrycznie. Teraz jest już nieco lepiej, ale nie oznacza to wcale, że Białołęka poradziła sobie z psami. Wręcz przeciwnie. Na forum białołęckim "Echa" psie kupy to dyżurny temat. Prawdopodobieństwo wdepnięcia na tarchomińsko-nowodwor-skich chodnikach jest duże.
Niedawno władze Legionowa zdecydowały o kupieniu specjalnego odkurzacza na psie kupy. Nie będzie, jak paryski, jeździł na motorze, lecz na specjalnym wózku. To pierwszy samorząd w naszej okolicy, który zrozumiał, że z narodem brudasów nie ma sensu testować zestawików do sprzątania, koszy na psie kupki, czy specjalnych psich stref w parkach. Radni Legionowa doszli do wniosku, że skoro Polacy nie sprzątają po sobie, a wręcz przeciwnie - śmiecą bez opamiętania, tym bardziej nie będą sprzątać po psach.
Do tych wniosków jeszcze nie doszli ani radni Warszawy, ani stołecznych dzielnic. Szkoda, bo mielibyśmy czyściej, a przy okazji kilku bezrobotnych mniej, a koszty "odkurzania" po psach wcale nie są wysokie.
oko
* * *
List z roku 2003
Fot. Aldona Kierska |
Był to pan ubrany w zielony wściekle odblas-kowy kombinezon, jeżdżący na skuterze również odblaskowo-zielonym, którego bagażnikiem był ogromny pojemnik. Do tego pojemnika załączona była giętka rura jak od odkurzacza zakończona sztywną końcówką rozszerzoną na końcu. Tą właś-nie końcówką (siedząc sobie na skuterku) zbierał pan do pojemnika psie odchody. Zrobiłlam nawet na pamiątkę zdjęcie, żeby pokazać znajomym jak można rozwiązać taki problem. Praca czysta i efekty widoczne od razu. Nigdzie w Paryżu (a wędrowałam turystycznie czyli głównie pieszo przez wiele dni) nie widziałam psich odchodów.
To jest naprawdę dobry pomysł. I nie podejrzewam, żeby był strasznie drogi do zreali-zowania, bo na inne akcje też trzeba wydać pieniądze (np. torebeczki i szufelki dla właścicieli psów), a efektów nie ma.
Podobno mamy dołączyć do Europy, niech więc nasza stolica nie będzie bardziej zanie-czyszczona niż inne europejskie miasta. Myślę, że podatki pobierane od właścicieli psów (a tych jest coraz więcej, przynajmniej na moim osiedlu na Tarchominie) powinny w znacznym stopniu pokryć koszty obsługi takiego sprzątania.
Aldona