Dwie jadłodzielnie na Bielanach. "Będą dostępne dla każdego"
28 stycznia 2020
Jeszcze przed Wielkanocą w naszej dzielnicy mają powstać dwie jadłodzielnie. Każdy będzie mógł przynieść zbędną żywność, by inni mogli z niej skorzystać.
Perspektywy utworzenia jadłodzielni na terenie dzielnicy Bielany omówiono na styczniowym posiedzeniu komisji zdrowia, rodziny i pomocy społecznej.
Jeszcze przed świętami?
- Zleciłem Ośrodkowi Pomocy Społecznej przygotowanie koncepcji uruchomienia jadłodzielni na terenie naszej dzielnicy. Ustaliliśmy dwie lokalizacje. Pierwsza działałaby przy Ośrodku Pomocy Społecznej na Przybyszewskiego, druga przy Polskim Komitecie Pomocy Społecznej na Perzyńskiego. W tym projekcie chodzi o to, żeby cały czas był nadzór nad jedzeniem, które byłoby przynoszone przez mieszkańców. Głównie chodzi o terminy przydatności do spożycia. Oczywiście trzeba też stworzyć regulaminy jadłodajni, zakupić wyposażenie. Z projektem chcielibyśmy ruszyć jeszcze przed Wielkanocą - wyjaśnia burmistrz dzielnicy Grzegorz Pietruczuk. Jak dodaje, z jadłodzielni mógłby skorzystać każdy, kto w danej chwili potrzebuje pomocy - zwłaszcza w zakresie braku żywności.
Żywność dla wszystkich
- Staramy się, żeby jadłodzielnie były całoroczne, ale to jeszcze jest przedmiotem naszych analiz. Sprawdzamy jak podobne punkty działają w innych dzielnicach. Niedługo przedstawimy dokładną koncepcję bielańskich jadłodzielni - deklaruje burmistrz Pietruczuk.
Do jadłodzielni żywność będzie mógł przynieść każdy. Ma to zapobiec m.in. marnotrawieniu jedzenia. Idea jest taka, że jeśli w danej chwili zorientujemy się, że w lodówce mamy za dużo produktów spożywczych i z pewnością nie damy rady tego zjeść, to zanosimy dany posiłek do jadłodajni. Najlepiej gdyby to była żywność nierozpakowana, a na pewno zdatna do spożycia, przed upływem terminu ważności, wcześniej przechowywana w odpowiednich dla danego produktu warunkach.
Punkt odbioru żywności
- Tego typu inicjatywy najlepiej sprawdzają się w okresie poświątecznym, kiedy zazwyczaj jedzenia mamy zbyt dużo i najprawdopodobniej wyląduje ono w śmietniku. Lepiej oddać je naszym głodnym sąsiadom niż pozwolić na marnotrawstwo - przekonuje Grzegorz Pietruczuk. Bielańskie jadłodzielnie to nie stołówki, gdzie przygotowywane będą gorące posiłki.
- Ciepłe posiłki dla potrzebujących mamy wykupione w barach mlecznych. W jadłodzielniach chodzi o ideę niemarnowania jedzenia i oddawanie go do punktu, w którym ktoś inny z tej żywności skorzysta - wyjaśnia burmistrz Pietruczuk.
(DB)