Szaremu człowiekowi urzędnik jawi się jako podlec, rzucający kłody pod nogi i z pomocą śmiałych ataków, fenomenalnych zagrywek i mocnej obrony wymigujący się od swoich obowiązków. Tymczasem białołęcki urzędnik ma swoje drugie życie, gdzie wszystkie wymienione wyżej umiejętności pożytkuje nie w starciu z petentem, a na sportowym parkiecie...
REKLAMA
Drużyna urzędu dzielnicy brała udział w rozgrywkach Amatorskiej Ligi Siatkówki. Paweł Rudnik, Patrycja Wachol, Zbigniew Madziar, Aleksander Bienias, Marek Mariański, Elżbieta Sojda i Tomasz Grzebielichowski przez cały sezon potykali się z Biurem Kontroli, Zarządem Dróg Miejskich czy kolegami od gospodarowania nieruchomościami. Na tyle skutecznie, że 20 czerwca w finale pokonali Koło Naukowe Inżynierii Komunikacyjnej Politechniki Warszawskiej. Dwumecz nie przyniósł rozstrzygnięcia, więc trenowane na męczących interesantach nerwy przydały się w złotym secie - ten przyniósł rozstrzygnięcie na korzyść urzędników.
Życząc wielu dalszych sportowych sukcesów pozostajemy z gratulacjami!
Liczę, że amatorska liga była sfinansowana przez samych zawodników? Wynajem hal w BOS-ie i innych OSiRach całkiem sporo kosztuje. Do tego sędziowie, stroje, piłki, nagrody, napoje... Ile pieniędzy podatników poszło na urzędniczy sport?
Szkoda, że tego zapału urzędnicy nie mogą spożytkować w roli na jaką zostali powołani czyli na obsługę mieszkańców. Żeby zarejestrować auto potrzebuję dnia wolnego i stania w kolejce od bladego świtu. Pytanie czy mecz był w godzinach pracy urzędu czy też chętnie urzędnicy zostali po godzinach?
Niestety urząd białółeki jawi się jako wyjątkowo wrogo nastawiony do interesanta. Mieszkając tu ma się wrażenie że trzeba ze wszystkim radzić sobie samemu. Nikt nie dba o ludzi w kłopotach: przewlekele bezrobotnych, młodych bezrobotnych, z problemami psychicznymi itp itd. Owszem są placówki i jakieś akcje, ale komu one służą? Może jednak mniej sportu a więcej pracy na rzecz mieszkańców szanowni urzędnicy!