"Chyba nielegalnie zdałem maturę". Szkolne przygody Jarosława Kaczyńskiego
1 marca 2018
Przyszły premier miał trzy dwóje i w dziwnych okolicznościach przystąpił do matury. Wszystko działo się w latach 60. w "Lelewelu".
"Lelewel" to jedna z najbardziej znanych szkół na Bielanach, mająca za sobą już 98 lat tradycji. Obecna siedziba liceum jest trzecią z kolei. Przed II wojną światową lekcje odbywały się w kamienicy, w miejscu której stoją dziś Złote Tarasy. W latach 50. szkołę przeniesiono na Żoliborz, do budynku przy Siemiradzkiego. W epoce Gomułki uczęszczali tam bracia bliźniacy, którzy zrobili później zawrotne kariery polityczne.
O dwóch takich
Wśród absolwentów szkoły można znaleźć wiele znanych postaci: byłego prezydenta miasta Pawła Piskorskiego, aktorów Stanisławę Celińską i Andrzeja Seweryna, krytyka filmowego Tomasza Raczka czy muzyka i lekarza Kubę Sienkiewicza. Lech i Jarosław Kaczyńscy do "Lelewela" uczęszczali, ale go nie skończyli. Chodzili do jednej klasy z Lejbem Fogelmanem, późniejszym prawnikiem.
- Przywitałem się, rozmawialiśmy chwilę - wspominał po latach Fogelman*. - A potem się odwracam do tyłu i przeżywam zdziwienie, bo Leszek siedzi w jednej z tylnych ławek. Patrzę na bok - też siedzi. Zastanawiam się, dlaczego widzę podwójnie?
Dwója z PO
Lech Kaczyński przeniósł się z "Lelewela" do liceum im. Ludowego Lotnictwa Polskiego, mieszczącego się w nowym budynku przy Lindego. Jego brat także opuścił szkołę na Żoliborzu, ale w zupełnie innych okolicznościach.
- Moje czasy szkolne kryją pewną tajemnicę - przyznaje były premier**. - Otóż zdarzyło mi się nie zdać z X do XI klasy i mimo to wylądowałem w ostatniej klasie, a następnie po odkręceniu tego znalazłem się w liceum na Woli. Zdaje się więc, że prawdopodobnie nielegalnie skończyłem XI klasę i zdałem maturę, a potem poszedłem na studia. Tylko doktorat mam już chyba całkowicie legalny, ze względu na jego dawną konstrukcję prawną. Bo w zasadzie nie trzeba mieć dyplomu, żeby robić doktorat.
Prezes PiS miał na świadectwie z X klasy aż trzy dwóje, będące wówczas najniższymi ocenami: z polskiego, z angielskiego oraz - nomen omen - z PO, czyli przysposobienia obronnego.
Dziwna sytuacja
Rajmund i Jadwiga Kaczyńscy interweniowali w sprawie syna u kuratora, którym był późniejszy minister oświaty i członek KC PZPR Jerzy Kuberski. Decyzja formalnie należała jednak do rady pedagogicznej, a ta chciała, by Jarosław powtarzał klasę.
- Mimo to Kuberski spowodował, że klasy nie powtarzałem*** - pisze Kaczyński. - Chyba zorientował się, że trzymanie mnie dłużej w tej szkole nie ma sensu. Tyle, że wysłano mnie do kolejnej szkoły - "Mikołaja Kopernika" na Woli, gdzie zdałem egzaminy. Nie wiem, jak on to zrobił, bo teoretycznie nie miał do tego prawa.
Kurator w akcji
W ubiegłym roku swoją wersję wydarzeń opisał na portalu społecznościowym prof. Andrzej Jaczewski, który w latach 60. pracował w "Lelewelu" jako lekarz. Według niego Kuberski osobiście przyjechał do szkoły, co wywołało zdumienie wśród nauczycieli. Mieli oni wprost pytać, dlaczego problemy jednego ucznia tak bardzo interesują kuratora, że poświęca swój czas na wizytę w liceum.
- Kuberski zbaraniał i odszedł z niczym - pisze lekarz. - "Załatwił" Jarosławowi przeniesienie do innego liceum i... promocję. Z niemałym zdumieniem dowiedzieliśmy się po wakacjach, że mimo ocen niedostatecznych kontynuuje on naukę w klasie maturalnej. Rodzice zabrali z "Lelewela" także Lecha, ale w jego przypadku nie było to nic zdrożnego.
(dg)
* "Lech Kaczyński. Portret" pod red. Michała Karnowskiego, Kraków 2010.
** Jarosław Kaczyński, "Polska naszych marzeń", Warszawa 2011.
*** Michał Karnowski, Piotr Zaremba, "O dwóch takich...: alfabet braci Kaczyńskich", Kraków 2010.