Chcę pomóc
9 maja 2008
Dzwonek telefonu przeciska się przez zwykły gwar popołudnia. Wynurzam się z domowej krzątaniny i sięgam po komórkę. To co usłyszałam spowodowało, że wstrzymałam oddech i szybko przeszłam do zacisznego kąta.
Usiadłam, zaskoczona. Odkąd dołączyłam do grona wolontariuszy, czy to współpracując z ośrodkiem pomocy społecznej, czy z Fundacją AVE, spotykam lu-dzi potrzebujących pomocy. Chorzy, samotni, obarczeni licznymi obowiązkami, doświadczeni przez los, bezdomni, skrajnie ubodzy... Wystarczy spojrzeć dalej, poza czubek własnego nosa, by dostrzec ludzkie potrzeby. Pieniądze byłyby lekar-stwem na wiele z nich.
"Pani jest aniołem?" - zapytałam zdumiona niezwykłością tego, co usłyszałam przed chwilą. "Ależ nie, jestem zwyczajną kobietą. Po prostu pomyślałam, że mogę być komuś pomocna, więc..." I tu popłynęła piękna i wzruszająca opowieść, która każdym słowem utwierdzała mnie w przekonaniu, że rozmawiam z kimś niezwyk-łym. Bo prawdziwie niecodziennym jest pomysł bezinteresownego przekazania pie-niędzy obcym ludziom. Niezwykły jest także sposób ich pozyskania. Kobieta-anioł postanowiła zamienić prezenty i kwiaty ofiarowane jej z okazji imienin na dobro-wolne sumy wrzucane do pudełka z napisem: "Z serca dane, na szczytny cel prze-kazane".
Pomysłem tym zaraziła swych bliskich oraz znajomych i nikt nie uważał tego za coś śmiesznego czy głupiego, bez cienia sprzeciwu czy zażenowania wrzucając zło-tówki do pudełka. "Wspaniałe, wielkie serca" - pomyślałam o tych wszystkich ano-nimowych darczyńcach.
"Więc proszę mi wskazać osoby, którym mogę teraz przekazać tę sumę" - wyrwał mnie z zamyślenia głos w słuchawce.
Lista potrzebujących nie ma końca. Kwota na pokrycie ich potrzeb musiałaby przekraczać wszelkie wyobrażenia. Mojej rozmówczyni udało się jednak dotrzeć tam, gdzie jej dar znaczył więcej niż się można spodziewać - oprócz koperty, za-niosła bowiem ludziom ogromny dar serca. Jej pomoc spłynęła niespodziewanie i choć przekazane pieniądze utonęły w morzu potrzeb, to jednak ten gest na zawsze pozostanie w pamięci obdarowanych. Historia rodem z książki lub wzruszającego filmu, a jednak najzupełniej prawdziwa. Ile trzeba mieć w sobie odwagi, by zre-zygnować z wiązanki kwiatów i zaproponować zbiórkę drobnych, z przeznaczeniem dla potrzebującego, którym przecież może okazać się każdy.
Przeglądam kalendarz. Wkrótce u nas będzie kilka okazji do obdarowywania się kwiatami. A gdybym tak postawiła pudełko...?
Anna Zarzycka
ania.z1@gazeta.pl
Autorka jest mamą Madzi i Marysi, wolontariuszką Fundacji AVE, mieszka na Marcelinie