REKLAMA

Białołęka

samorząd »

 

Nie w strukturach problem

  9 maja 2008

Z mieszanymi odczuciami przeczytałem w poprzednim "Echu" tekst radnego Piotra Jaworskiego, w którym postuluje zmiany strukturalne w istniejącym dotychczas modelu rad osiedlowych i sołeckich.

REKLAMA


Autor jest historykiem, sekretarzem rady osiedla Białołęka Dworska.
Zdecydowanie zgadzam się z przedstawionym przez nie-go stanem rzeczy tj. faktem małej aktywności części rad, natomiast postulowane przezeń rozwiązania zdają się pomijać istotę problemów.

Uwarunkowania działalności rad osiedli

Moja dziesięcioletnia praca społeczna w radzie Białołęki Dworskiej sprawia, że odnosząc się do projektu zrefor-mowania rad osiedlowych nie mogę nie zacząć od po-bieżnej choćby analizy uwarunkowań ich pracy.

Generalnie rady osiedli dość dobrze sprawdzają się w społecznościach o zakorzenionej więzi terytorialnej, czyli takich, w których ludzie się znają. Nie będzie więc chyba nadużyciem stwierdzenie, że dobrze artykułują potrzeby swoich mieszkańców (a przynajmniej mają ku temu szansę) na tzw. sta-rych osiedlach. Tradycja takiej reprezentacji społecznej jest tam dobrze zakorze-niona sięgając do czasów rad narodowych, czy nawet aktywności samorządowej w II RP.

Zupełnie inaczej wygląda to w nowych osiedlach, gdzie mieszkańcy dopiero się poznają (lub wcale nie mają na to ochoty) i definiują swoje potrzeby. Wtedy mogą dojść do przekonania, że bardziej odpowiada im działalność w formule stowarzy-szenia (trudniejsza w realizacji, ale dająca większe możliwości np. ze względu na posiadanie osobowości prawnej).

Innym obiektywnym czynnikiem wpływającym na jakość pracy rad osiedli jest współpraca z radnymi dzielnicy. Ci ostatni mają bowiem większe możliwości pre-zentacji wniosków i potrzeb rady osiedla wobec władz. Choć odejście od jednoman-datowych okręgów wyborczych osłabiło związki radnych z konkretnymi osiedlami, to jednak przykład Białołęki Dworskiej dowodzi, że taka współpraca może nadal istnieć z obopólną korzyścią.

Podstawową jednak kwestią dla sensu istnienia rad osiedlowych jest to, na ile władze samorządowe chcą w nich widzieć rzeczywistych współgospodarzy. Innymi słowy na ile głos rad osiedli się liczy.

Wstąp do księgarni

Dobrze i źle

Liczenie się z radami osiedli ma przynajmniej dwa wymiary. Umownie określam je jako formalny i faktyczny. Pierwszy dotyczy m.in. tego, na ile władze dzielnicy chcą się spotykać z przedstawicielami rad, konsultować swoje zamierzenia wobec kon-kretnego osiedla, czy i jak są udzielane odpowiedzi na pisma rady osiedla.

Patrząc przez pryzmat dziesięcioletniej działalności na Białołęce Dworskiej mo-gę stwierdzić, że ta strona współpracy nie wygląda najgorzej, co nie znaczy, że bezproblemowo.

Oczywiście przydałaby się tu większa instytucjonalizacja, np. kwartalne spotka-nia władz dzielnicy przynajmniej z prezydiami rad (w porach nie kolidujących z pra-cą zawodową społeczników).

Drugi wymiar określiłbym jako skuteczność działań podejmowanych przez rady osiedli. Ich członkowie z racji posiadanej wiedzy i doświadczenia rozumieją, że roz-wiązanie poszczególnych problemów, jak np. przebudowa skrzyżowania, remont drogi, zbudowanie progu zwalniającego etc. może być złożone prawnie i kosztowne, a często przekraczające kompetencje dzielnicy. Niekoniecznie jednak tak postrze-gają to mieszkańcy. Z ich perspektywy rada osiedla jest po prostu nieskuteczna. W efekcie coraz trudniej znaleźć chętnych, którzy chcieliby poświęcać czas na pracę społeczną.

Moim zdaniem to jest rzeczywistym problemem rad osiedli, którego nie rozwią-żą, skądinąd racjonalne (w związku ze zmianami demograficznymi) zmiany struktu-ralne.

REKLAMA

Wspomagać, nie likwidować

Mimo tych wszystkich problemów nie widzę na Białołęce alternatywy dla rad osiedli, zwłaszcza wobec wybierania radnych w zbyt dużych okręgach wyborczych. Doce-nione i wysłuchane osiedla mogą być dla władz dzielnicy podstawowym źródłem informacji o problemach lokalnych społeczności. Zwłaszcza że specyfiką Białołęki jest i będzie jej duże zróżnicowanie, widoczne zwłaszcza w poszczególnych osied-lach. Każdy zauważy, że Jabłonna, Bródno, Nieporęt czy Ursynów bardzo różnią się od siebie, a dzisiejsza Białołęka w sensie historycznym i socjologicznym to jakby synteza wymienionych wyżej obszarów.

Przy całym też uznaniu dla organizacji trzeciego sektora nie mogą one zastąpić dobrze pełniących swoją rolę rad osiedli. Po pierwsze dlatego, że same są jeszcze mało liczne w Białołęce i tak naprawdę dopiero się tworzą. Po drugie dlatego, że inny jest w większości przedmiot ich działania - bardziej problemowy niż teryto-rialny. Po trzecie łatwiej jest póki co stworzyć radę niż np. założyć stowarzyszenie.

Tak więc przy wszystkich mankamentach rad (nie zawsze przez nie zawinio-nych), jeżeli istotą ma być reprezentacja terytorialna, nie ma dobrej alternatywy dla rad osiedli. Oczywiście nie oznacza to, że nie warto myśleć o zmianach struk-turalnych, ale powinny one być poprzedzone zmianami jakościowymi. Choćby zwiększeniem uprawnień opiniodawczych.

Istotę zmian również zostawiłbym mieszkańcom. Ostatecznie to oni wiedzą naj-lepiej, czy chcą zachowania sołectwa czy nie.

Krzysztof Madej

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

City Break
City Break

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024