Białołęczanin w Londynie: magiczna podróż życia
29 sierpnia 2012
Choć igrzyska olimpijskie mamy już za sobą, dla niektórych na długo pozostaną one w pamięci. Chłopak z Białołęki, który biegł w sztafecie ze zniczem olimpijskim, londyńskie wydarzenia dziś opisuje jako magiczną podróż życia.
Wśród tych osób był też przedstawiciel Białołęki - Marcin Banaszkiewicz. Poza nim Polskę reprezentowało 26 innych osób, także "znani i lubiani", m.in. Artur Partyka, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Przemysław Babiarz i Michał Żebrowski.
- Moja część sztafety odbyła się 20 lipca. Dystans 350 metrów przebiegł wzdłuż ulic malowniczego Rochester. Około godziny 9.15 znalazłem się na początku swojego odcinka, wysadzony z autobusu, gdzie zastałem wiwatujący tłum, składający się z kilkuset mieszkańców Rochester i okolic. Ludzie Ci czekali z aparatami, kamerami i niesamowitą energią, która udzielała się również i mnie. Prosili o zdjęcia i możliwość dotknięcia pochodni olimpijskiej. Temu szaleństwu wydawało się nie być końca - opowiada dziś, nie kryjąc emocji, Marcin. Tłumaczy też, że po ok. 15 minutach przejął ogień olimpijski od Chi-Mun Wong. Stanęli naprzeciwko siebie, by złączyć znicze.
- W tym momencie emocje sięgnęły zenitu. Jedyne o czym myślałem, to by godnie pokonać ten dystans i by ogień olimpijski nie zgasł. Stało się realne to, na co czekałem 10 miesięcy. Stałem się częścią tego niezwykłego wydarzenia, stałem się częścią historii Igrzysk Olimpijskich - mówi wzruszony.
Po ukończeniu wyznaczonego dystansu, ogień trafił do lampki, by mógł zostać przewieziony do kolejnej miejscowości.
Całość biegu zajęła zaledwie trzy minuty, a przygotowania do tej chwili, tylko w tym dniu, kilka godzin.
Banaszkiewicz jest wdzięczny firmie Samsung, bez której ta magiczna, jak mówi, podróż życia nigdy by się nie odbyła. - To oni byli organizatorem konkursu na Facebooku i to oni wybrali moją historię spośród setek tysięcy nadesłanych... - mówi mieszkaniec Białołęki.
AS