Antyaborcyjna rzeźnia pod Szpitalem Bielańskim. "Podjęto kroki prawne"
20 marca 2018
Oburzenie i zgorszenie - to dwa kluczowe słowa, które cisną się na usta większości tych, którzy na co dzień, już od kilku miesięcy odwiedzają Szpital Bielański. Drastyczny billboard antyaborcyjny na samochodzie dostawczym zaparkowanym przed wejściem do szpitala - mówi w zasadzie wszystko i uderza w dobre imię pracujących tam lekarzy.
Drastyczny przekaz to "dzieło" warszawskiej Fundacji Pro - prawo do życia, która zorganizowała około 400 wystaw i kilkaset pikiet w całej Polsce. Jej przedstawiciele twierdzą, że zebrali setki tysięcy podpisów przeciwko aborcji i - jak tłumaczą na swojej stronie internetowej - musieli działać jeszcze skuteczniej, by powstrzymać "aborcyjny holokaust". W ramach swojej kampanii przeciwko aborcji aktywiści wykupili miejsca na ogromne plakaty w różnych częściach Warszawy. Napisowi "aborcja zabija" towarzyszyło makabryczne zdjęcie usuniętego płodu z podpisem "aborcja w 22 tygodniu ciąży". Podobnych billboardów, tym razem umieszczonych na samochodach dostawczych, można dostrzec znacznie więcej.
"Aborcyjna rzeźnia nr 2 - Szpital Bielański"
Od ponad pół roku dyrekcja Szpitala Bielańskiego ma problem z pozbyciem się niepożądanego samochodu dostawczego z ostrym przekazem na billboardzie o treści "Aborcyjna rzeźnia nr 2 - Szpital Bielański w Warszawie. Wykonują 115 aborcji rocznie".
Pojazd stoi bowiem nieopodal głównego wejścia do placówki i powoduje zgorszenie nie tylko wśród personelu szpitala, ale też jego pacjentów i osób czekających na przystanku. Na facebookowej grupie "Warszawskie Bielany - Mieszkańcy" swego czasu o tej sprawie zawrzało, jednak pomimo upływu kolejnych tygodni, antyaborcyjny plakat wciąż szpeci okolice szpitala i bulwersuje mieszkańców. - Są to płody po poronieniu, a nie po aborcji. Szpitale nie wykonują przerwania ciąży tak późno. Plakaty manipulują. Nie rozumiem, dlaczego nikt z tym nic nie robi - komentuje jedna z mieszkanek.
Prokuratura nie widzi problemu
Jak się okazuje - ktoś coś robi w tej sprawie, ale wszelkie działania samorządu, policji, władz szpitala, a nawet prokuratury są całkowicie nieskuteczne.
- W Komendzie Rejonowej Policji Warszawa V prowadzono postępowanie dotyczące zaparkowania samochodu przy wejściu głównym do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, w okresie od 28 października 2017 r. do 8 lutego 2018 r., gdzie na przestrzeni bagażowej samochodu widnieje napis "Aborcyjna rzeźnia nr 2...", co negatywnie według zawiadamiającego wpływało na postrzeganie szpitala. Prokurator Rejonowy Warszawa Żoliborz wydał postanowienie o umorzeniu dochodzenia, wobec stwierdzenia braku interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu czynu ściganego z oskarżenia prywatnego i braku podstaw do skierowania aktu oskarżenia w trybie oskarżenia publicznego - informuje nadkom. Elwira Kozłowska.
Zespół ds. wykroczeń prowadził czynności wyjaśniające w sprawie wywołania zgorszenia w miejscu publicznym, poprzez umieszczenie przy drodze billboardu, na którym znajdowały się zdjęcia przedstawiające płody, ale i te czynności zakończyły się odstąpieniem od skierowania sprawy do sądu.
Nie ma zgody dyrekcji
- Natknęłam się na to dzisiaj z dzieckiem. A wolę, żeby szpital kojarzył jej się z miejscem, gdzie jej pomagają, a nie z wątpliwego pochodzenia zdjęciami z tak drastycznymi scenami. Przekaz ma trafić do dorosłych, a najgorsze żniwo zostawia w pamięci dzieci - ocenia jedna z pacjentek. - Gdzie jest dyrekcja i ordynatorzy oddziałów, przed którymi to stoi? Na parterze jest oddział położniczy, a nad nim dziecięcy. Są tam też dzieci starsze, które umieją czytać i już rozumieją pewne sprawy - zastanawia się Agnieszka. Jak się okazuje dyrekcja szpitala dobrze zna sprawę. - Nie ma zgody dyrekcji na działania tego typu na terenie i poza terenem Szpitala Bielańskiego. Szpital podjął odpowiednie kroki prawne w stosunku do właściciela pojazdu, w trybie oskarżenia prywatnego - informuje Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor placówki. Natomiast na nasze pytanie, czy prawdą jest to, co głosi billboard, że szpital wykonuje w ramach obecnie obowiązującej ustawy 115 aborcji rocznie - dyrekcja nie odpowiedziała. - Użycie sformułowana "rzeźnia" w stosunku do szpitala, którego zadaniem jest ratowanie życia i zdrowia ludzkiego, jest wysoce nieuprawnione, krzywdzące i nieprawdziwe. Prawdą jest, że szpital działa zgodnie przepisami prawa oraz w oparciu o kontrakt finansowany ze środków publicznych zawarty z NFZ - wyjaśnia Dorota Gałczyńska-Zych.
(DB)