"Żółta fala" na ulicach Woli. "Łatają dziurę budżetową?"
6 października 2020
Mieszkańcy Woli skarżą się na "naloty" straży miejskiej na osiedlowe ulice w celu zakładania blokad na koła. Czy można faktycznie mówić o "żółtej fali" dotykającej dzielnicę?
- Ulica Gibalskiego cała na żółto, blokady zakładane są także przy Karolkowej 71 - napisała na facebookowej grupie dla mieszkańców Woli pani Marta, która zwróciła uwagę na to, że sytuacja powtarza się już drugi dzień z rzędu. Co ciekawe, również pozostali mieszkańcy dzielnicy zauważyli wzmożony w ostatnim czasie ruch strażników miejskich wokół osiedlowych uliczek.
"Chyba dostali wytyczne od prezydenta miasta"
Choć z obserwacji części komentujących wynika, że miejsc parkingowych po rozszerzeniu strefy płatnego parkowania zrobiło się dużo więcej, "naloty" straży miejskiej na osiedlowe ulice irytują. - Chyba dostali wytyczne od prezydenta miasta, żeby dziurę budżetową szybko załatać - nieco z ironią komentuje pan Marek. - W okolicy mieszka pewnie jakiś pseudaktywista, któremu przeszkadzają auta i donosi - mówi z kolei pan Piotr. Mieszkańcy swoją frustrację wylewają nie tylko na miejskich urzędników, ale też na samych strażników, którzy - zdaniem wielu - są "nadgorliwi". - Oni tylko do holowania. Spróbujcie zadzwonić do nich w innej sprawie. Nie są od tego, nie mają uprawnień. Banda nierobów. Zlikwidować sługusów miasta Warszawy, każdego miasta - komentuje pani Gabriela.
"Blokad zakładamy mniej"
Jak informuje straż miejska, wrażenie jakoby strażnicy zakładali w ostatnim czasie więcej blokad może być "błędne", gdyż w okresie wakacyjnym samych aut na osiedlach było dużo mniej, zaś we wrześniu nastąpił spodziewany wzrost takich interwencji.
Dowodzą, że aby obiektywnie stwierdzić, czy blokad w ostatnim miesiącu zostało założonych więcej, należałoby porównać miniony wrzesień z analogicznym okresem a więc wrześniem 2019 roku.
- Wola jest dzielnicą z najwyższą liczbą zakładanych blokad. We wrześniu ubiegłego roku było ich jednak 600, zaś we wrześniu tego roku 502. Jest zatem wyraźny spadek. Liczba interwencji strażników związana z założeniem blokady na koła jest podobna. Niewiele tu się zmienia, mimo że wielu mieszkańców pozostawia swoje auta pod blokiem, gdyż w dobie koronawirusa pracują zdalnie - informuje nas Jerzy Jabraszko z referatu prasowego straży miejskiej.
Jak dodaje, samo założenie i ściągnięcie blokady nic nie kosztuje. Jednak należy się liczyć z ewentualnym mandatem w kwocie do 100 złotych lub w najlepszym wypadku upomnieniem i stratą czasu, który spędzimy w oczekiwaniu na przybycie patrolu straży miejskiej w celu dokonania zdjęcia blokady.
(DB)