Zbrodnia, która wstrząsnęła Polską. Rzeź w Wawrze
26 grudnia 2021
W odwecie za śmierć dwóch żołnierzy zginęło 107 cywilów. Co wydarzyło się w Wawrze w roku 1939?
W wieku 41 lat lekarka Sanatorium im. Włodzimierza Medema w Miedzeszynie zginęła wraz z dwiema setkami dzieci w obozie zagłady w Treblince. Mogła uciec, ale wolała zostać z nimi. Najstarsi mieszkańcy Wawra, dobrze pamiętający Wielką Wojnę i ostatnie lata przed niepodległością, byli już przyzwyczajeni do przechodzących frontów, okupacji i zaborów. Nikt nie spodziewał się wówczas terroru, który miał się wkrótce rozpętać.
Dwóch bandytów, dwa trupy
Wszystko zaczęło się jak w westernie. W świąteczny wieczór do nieczynnej karczmy przy Widocznej 85 weszło dwóch podejrzanie wyglądających mężczyzn, domagających się jedzenia i alkoholu. Gdy przybysze odmówili opuszczenia lokalu, właściciel karczmy Antoni Bartoszek postanowił wezwać miejscowego policjanta. Ten szybko rozpoznał w intruzach zbiegłych z więzienia przestępców: Stanisława Dąbka i Mariana Prasułę. Do lokalu wezwano wojsko. Jedyne, jakie było wówczas w Wawrze - niemieckie.Na widok uzbrojonych Niemców Dąbek i Prasuła natychmiast sięgnęli po broń i zaczęli strzelać, zabijając jednego z żołnierzy i raniąc drugiego, który zmarł później w drodze do szpitala. Informacja o Polakach zabijających Niemców szybko dotarła do Warszawy, do podpułkownika Maxa Daume, zastępcy dowódcy 31. pułku Ordnungspolizei. Daume wysłał do Wawra majora Friedricha Wenzla, który rozpętał w spokojnych podwarszawskich letniskach prawdziwe piekło.
"Posłyszałem strzały"
Funkcjonariusze "policji porządkowej" najpierw powiesili niewinnego właściciela karczmy, a następnie przez cały wieczór chodzili po ulicach Wawra i Anina, wyciągając z domów niczego nie podejrzewających mężczyzn, w tym nastolatków i starców. Przy trzaskającym mrozie doprowadzili przed komendę około 120 osób, wśród których byli zarówno Polacy, jak i Żydzi, a nawet dwóch Amerykanów i Rosjanin. Część z nich stanowili mieszkańcy Wawra i Anina, inni byli po prostu gośćmi, odwiedzającymi rodziny na Boże Narodzenie. Wszyscy zostali oskarżeni o współpracę z bandytami i stanęli teoretycznie przed sądem, ale ppłk Daume i mjr Wenzel nie byli zainteresowani słuchaniem jakichkolwiek zeznań. Nad ranem 27 grudnia 114 mężczyzn usłyszało wyrok śmierci, zaś pozostałym kazano kopać groby. Egzekucję przeprowadzono na placu przy ulicy noszącej dziś imię 27 Grudnia.- Gdy w pewnym momencie posłyszałem strzały z karabinu maszynowego i zobaczyłem, że mój sąsiad Wieszczycik pada naprzód, upadłem i ja twarzą na ziemię - wspominał fryzjer Stanisław Piegat. - Po chwili posłyszałem pojedyncze strzały. Zorientowałem się, że ktoś idzie i dobija ocalałych rannych. Widziałem kątem oka, jak doszedł do leżącego obok mnie, poświecił latarką i oddał strzał. Ten sąsiad jeszcze w tym momencie rzęził. Ja nawet nie drgnąłem przy tym strzale. Gdy Niemiec zbliżył się do mnie, oświetlił mnie i zaglądał mi w twarz, to ja przestałem oddychać. Oglądał mnie, jak mi się wydawało, bardzo długo, gdyż zaglądał z różnych stron. Potem oddalił się.
Najmłodszy miał 15 lat
Zginęło 107 mężczyzn i nastolatków, spośród których najmłodszy miał 15 lat. Pochowano ich początkowo we wspólnej mogile w Wawrze, z której wkrótce "wykradziono" część ciał, by pochować je w grobach rodzinnych, i która szybko stała się miejscem patriotycznych manifestacji miejscowych Polaków i Żydów. W czerwcu 1940 niemieccy lekarze dokonali ekshumacji. Większość ciał przeniesiono na cmentarz wojenny przy dzisiejszej ulicy Kościuszkowców, pozostałe - na kirkut przy Okopowej i inne warszawskie cmentarze.Po zakończeniu II wojny światowej mjr Wenzel i Max Daume, który zdążył zostać pułkownikiem SS, zostali przekazani komunistycznej Polsce jako podejrzani o dokonanie zbrodni wojennej. Obaj zostali skazani na śmierć i powieszeni.
Dziś w miejscu zbrodni w Wawrze znajduje się cmentarz-pomnik, na którym ustawiono 96 krzyży i 11 macew.
Dominik Gadomski
Bibliografia: