W średniowiecznej Pieśni o Nibelungach bóg Wotan uwięził Brunhildę, umieszczając ją na górze i otaczają ją pierścieniem ognia. Gdyby akcja eposu rozgrywała się współcześnie na Wawrzyszewie, Brunhilda symbolizowałaby miejsca parkingowe a rolę piekielnego kręgu odegrałaby zardzewiała brama.
O tym, że na Starych Bielanach samochody nie mieszczą się na istniejących miejscach parkingowych, wiedzą wszyscy. Tymczasem za - trzymajmy się legendarnych analogii - rwącą rzeką, jaką jest al. Reymonta, otworem stoją niezdobyte parkingi, strzeżone przez władających nimi spółdzielców. Według nieoficjalnych informacji próby porozumienia w sprawie udostępnienia wolnych miejsc - nawet odpłatnie - na użytek publiczny kończą się odpowiedzią "Nie ma wolnych miejsc". Codzienne obserwacje mówią co innego. Powiedzieć, że na Wawrzyszewie panuje motoryzacyjny bareizm, to za mało. To jest bunuelizm albo tarantinizm. Samochody parkują tam, gdzie nie wolno, ale nie parkują tam, gdzie są wyznaczone miejsca, bo dostępu do nich bronią przeżarte rdzą bramy. Dlaczego tak się dzieje? Dłuższy artykuł na ten temat - wkrótce.
DG