Zawiślańska chce chodnika
23 listopada 2007
- Nasza ulica pozbawiona jest chodnika. Ludzie zmuszeni są chodzić ulicą lub poboczem porośniętym trawą. Letnią porą to jeszcze pół biedy, gorzej jest, gdy przychodzi zima - mówi jedna z mieszkanek ulicy Zawiślańskiej na Choszczówce.
Na Zawiślańskiej stoją tylko znaki ostrzegające o ruchu pieszym. Większość kierowców nie zwraca jednak na nie żadnej uwagi i gnają ile "fabryka daje". Ulica jest długa i prosta. Ściganie się z jadącymi równolegle pociągami to tutaj norma.
Sprawa nie jest prosta. - Część terenu należy do PKP lub do prywatnych właś-cicieli - wyjaśnia rzeczniczka dzielnicy Bernadeta Włoch-Nagórny. - Nie możemy tutaj zbudować chodnika, ponieważ nie mamy praw własności gruntu. Nawet gdy-byśmy bardzo chcieli zainwestować w chodnik na ulicy Zawiślańskiej, to i tak pro-cedury trwałyby latami i nie mielibyśmy żadnej gwarancji, że cały proces się uda. Musielibyśmy wykupić teren od PKP i innych właścicieli. Nie wiadomo też, czy wszyscy zgodziliby się na sprzedaż gruntu pod budowę chodnika. Jako urząd nic w tej sprawie zrobić nie możemy - podsumowuje rzeczniczka.
- Taka postawa urzędu to skandal - komentuje Czytelniczka. - Przecież właśnie urząd ma sztab fachowców zatrudnionych do rozwiązywania problemów miesz-kańców. Gdyby tak podchodzono do każdej sprawy, to w mieście nie powstałaby nigdy żadna ulica, ścieżka rowerowa ani chodnik. Po prostu urzędnicy mają gdzieś Choszczówkę.
Agnieszka Pająk-Czech