Z życia wzięte, czyli o zastawianiu biurokratycznych pułapek
17 listopada 2015
Od prawa nie da się uciec. Co więcej, jego nieznajomość nie jest czynnikiem usprawiedliwiającym "bezprawne" działanie. Niech ta historia, na której ja w tempie przyspieszonym nauczyłam się Kodeksu Wyborczego, będzie nauką i przestrogą dla tych, którzy naiwnie podchodzą do ludzi, prawa i otaczającej rzeczywistości.
Lipiec 2014
- ...
Czy radna Joanna Rabiczko straci mandat?
Wojna polityczna w białołęckim ratuszu trwa w najlepsze. W środę radni będą decydować, czy wygasić mandat Joanny Rabiczko.
ale ja już nie jestem zameldowana na Białołęce.
- Ale mieszkasz tu?
- Tak, co więcej kupiłam drugie z kolei mieszkanie i zaraz odbieram klucze.
- To nie ma sprawy.
To fragment rozmowy kandydatki na radną i członka partii, obecnie radnego. Ta wymiana zdań miała swą kulminację, kiedy to wyżej wymieniony młodzieniec zaproponował kandydatce umieszczenie w rejestrze wyborczym w jego domu. Omamiona rycerskością nie przeczuwała, że ten sam przemiły radny, niecały rok później, we wrześniu 2015 r. doniesie na ową kandydatkę, że ona u niego "już nie mieszka"... od stycznia. Ale zanim do tego dojdzie, cofnijmy się na chwilę do marca 2014.
Problemy z deweloperem
Na Białołęce mieszkam od 2003 r. Na Derbach I pracowałam w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej, tu poczułam więź z dzielnicą i postanowiłam związać z nią swoje dalsze losy, ale w nieco większym mieszkaniu. W marcu 2014 podpisałam umowę deweloperską kupna nowego mieszkania dwie przecznice dalej, by już w lipcu móc odebrać klucze. W maju sprzedałam poprzednie mieszkanie, które miałam opuścić do grudnia.
Wymeldowałam się ze sprzedanego mieszkania, ale nie miałam się gdzie zameldować, bo jeszcze nie miałam aktu własności nowego. Mijały miesiące, deweloper podawał coraz to nowe terminy odbioru. W grudniu 2014 zmuszona byłam wynająć mieszkanie przejściowe, również na Białołęce.
Tymczasem na inwestycję spadały kolejne "klęski żywiołowe". Jeszcze we wrześniu 2015 nie było widać końca. Zameldowałam się u koleżanki, także na Białołęce. Już wiedziałam, że uprzejmy radny usunął mnie z rejestru wyborców w jego domu, ale wówczas nie znałam konsekwencji prawnych.
Problem z rejestrem
10 października 2015 odebrałam pismo o wykreśleniu mnie z rejestru wyborców pod adresem wspomnianego wcześniej radnego, na mocy jego doniesienia do urzędu. Wykreślenie z rejestru wyborców spod dowolnego adresu jest jednoznaczne z tym, że nie mieszkasz na Białołęce, niezależnie od stanu faktycznego i nawet jeżeli jesteś czasowo zameldowany, ale jeżeli tego nie wiesz, to mogą próbować się Ciebie pozbyć, np. z rady dzielnicy. Ja nie wiedziałam i nie odwołałam się od tej decyzji.
22 października 2015 stałam się pełnoprawną właścicielką nowego mieszkania, cztery dni później rozpoczęłam nowy rozdział w mojej historii meldunkowej. Ponownie jestem w rejestrze wyborców. Całe zamieszanie trwało ok. półtora roku, kosztowało sporo stresu, zdrowia i pieniędzy, ale jestem szczęśliwą właścicielką mieszkania na Białołęce. Czy jednak w dalszym ciągu będę radną? Czy te prawie 30 dni niefigurowania w rejestrze wyborców jest na tyle istotną przesłanką, aby pozbawić mnie konstytucyjnie nadanych mi praw wyborczych? O tym zadecyduje rada dzielnicy.
A może sąd?
Orzecznictwo jednoznacznie jest po mojej stronie. Nie zważając na to, przewodnicząca rady i zarząd próbują to zakwestionować poprzez uchwałę w sprawie wygaszenia mandatu. Wolno im, mają przecież władzę.
Pozostaje jednak kilka pytań, które chcę zostawić pod rozwagę. Czy znają Państwo jakąkolwiek inną sprawę urzędową, w której w jednym dniu dochodzi do ujawnienia informacji w urzędzie dzielnicy - 22.09.2015, a już w drugim (23.09.2015) zostaje wydana decyzja prezydenta miasta w danej sprawie? Cud w urzędzie czy zaplanowane działanie w celu pozbawienia radnej mandatu?
Co dalej z obowiązkiem meldunkowym?
Jak długo jeszcze, od dawna kwestionowany, zwłaszcza przez ekipę PO, obowiązek meldunkowy będzie źródłem prawnych powikłań i nadużyć, związanych z wymuszonymi przez życie i biurokrację nieprawdziwymi oświadczeniami? Zwłaszcza że obowiązek niby jest, ale już nie ma żadnych kar za jego niedopełnienie.
Mnie ta historia nauczyła wiele, może i dla Państwa będzie źródłem cennych informacji i lekcją na przyszłość.
Joanna Rabiczko
radna dzielnicy Białołęka