Wielki niewypał? "Tajemnica" ośrodka na Mazurach rozwiązana
21 sierpnia 2020
Rozpętana przez aktywistów afera okazała się być burzą w szklance wody.
17 sierpnia stowarzyszenie Miasto Jest Nasze ogłosiło: "Odnaleźliśmy zaginiony Warszawski Ośrodek Wypoczynkowy!". Miejscy aktywiści udali się do Kobyłochy koło Szczytna, weszli na teren opuszczonego od lat ośrodka, gdzie nagrali film, wykonali zdjęcia i - jak sami to określili - dokonali wstępnej inwentaryzacji.
Wielki niewypał
W wyniku licznych, nie zawsze racjonalnych przekształceń własnościowych, do których dochodziło w przeszłości, opuszczony ośrodek na Mazurach należy od 2012 roku do warszawskiego samorządu (wcześniej był własnością m.in. domu kultury na Woli). Sprawa wywołała takie zainteresowanie ogólnopolskich mediów, jakby - nie przymierzając - aktywiści ujawnili tajny ośrodek na miarę pobliskich Starych Kiejkut, w których przed laty przesłuchiwano dżihadystów schwytanych w Afganistanie. Aktywiści ogłosili, że ratusz "nie robi nic, by ośrodek służył mieszkańcom", a nawet pokusili się o ocenę na oko, że koszt remontu nie będzie wielki. Tymczasem warszawscy urzędnicy przecierali oczy ze zdumienia, bo temat jest im doskonale znany od lat.
- Miasto nie może zainwestować w modernizację ośrodka w Kobyłosze - wyjaśnia Tomasz Kunert z Urzędu m.st. Warszawy. - Przeszkodą w jego zagospodarowaniu jest nieuregulowany stan prawny trzech działek, z czego na dwóch z nich biegnie droga gminna przecinająca teren ogrodzonego ośrodka.
Warszawski ratusz od lat starał się o uregulowanie statusu ośrodka, ale bezskutecznie. Ponieważ największą przeszkodą na drodze do sprzedaży działki jest brak dojazdu, pomysłem na najbliższe lata jest sądowa batalia o stwierdzenie zasiedzenia drogi gminnej.
(dg)