Rząd proponuje: podatek od deszczu. To aż 1350 zł rocznie
21 sierpnia 2020
Średnio 1350 zł rocznie od gospodarstwa domowego, zero od kościołów - taki pomysł na nową daninę ma rząd Mateusza Morawieckiego.
Póki co temat deszczu rozbudził zainteresowanie posłów tylko raz w historii III RP: w 2006 roku, gdy marszałek Sejmu - ku rozbawieniu dużej części parlamentarzystów - poprosił o odczytanie zaproszenia na mszę właśnie "w intencji deszczu". Po 14 latach temat będzie traktowany dużo poważniej, bo propozycja radykalnej podwyżki podatku to zagrożenie dla domowych budżetów tysięcy Polaków.
Podatek deszczowy - kto zapłaci?
Mało kto w Warszawie wie, że podatek deszczowy już w Polsce istnieje - na razie płaci go jednak tylko kilka tysięcy osób w całym kraju. Nowa propozycja zakłada zarówno jego rozszerzenie na kolejne osoby, jak i znaczną podwyżkę. Formalnie podatek deszczowy to kara za "zmniejszenie naturalnej retencji terenu", naliczana od powierzchni dachów budynków czy też znajdujących się na działce dróg.
Nowe "deszczowe" ma płacić właściciel każdej nieruchomości o powierzchni ponad 600 m2, na której zabudowa (liczona wraz z podjazdem i innymi brukowanymi powierzchniami) obejmuje - lub ma objąć - ponad 50% powierzchni. Osoby, które mają na swoim terenie urządzenia do retencji wody, zapłacą 45-90 gr/m2 rocznie, w zależności od pojemności pojemników. Jeśli ktoś nie zbiera wody deszczowej, danina wyniesie 1,50 zł/m2 rocznie. Według projektu ustawy przeciętne gospodarstwo zapłaci rocznie aż 1350 zł. Z podatku zwolnione będą związki wyznaniowe, a więc również liczne katolickie parafie.
Opodatkować deszcz?
- Pretekst? Tym razem chodzi o "walkę z suszą" - pisze Janusz Korwin-Mikke, poseł z okręgu warszawskiego. - W praktyce wygląda to tak, że w kampanii rząd i prezydent Duda chwalili się swoim nowym programem "oczko wodne plus", który okazał się wielkim... niewypałem. W całej Polsce pojawiło się zaledwie kilkanaście tysięcy wniosków w sprawie chęci posiadania oczka wodnego i dofinansowania ze strony rządu, więc nasza kochana władza postanowiła, że w ramach skuteczniejszej walki z suszą po prostu uderzy w ludzi kolejnym podatkiem.
W zamyśle rządu pieniądze z "deszczowego" miałyby w 75% trafiać do Wód Polskich, w 25% do gmin, które byłyby zobowiązane do wydania 80% kwoty na retencję. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się głosowanie nad podwyżką i zmianą zasad naliczania podatku.
(dg)